Z Marleną Piekarską Olszówką – założycielką Fundacji Willa Jasny Dom oraz Kustoszem Pamięci Narodowej rozmawia Łukasz Russa.
ŁR: Jak to się stało, że Pani zamieszkała przy ul. Świerszcza 2 w Warszawie?
MPO: Zamieszkałam w odzyskanym po latach, rodzinnym domu. Został on zakupiony przez mojego pradziadka – Józefa Kaspierkiewicza, przedwojennego rejenta, czyli odpowiednika współczesnego notariusza. Pradziadek był szalenie majętny. Kupił ten dom dla zabezpieczenia przyszłości rodziny, pod koniec lat 30-tych ubiegłego wieku.
ŁR: Jak potoczyła się dalsza historia Willi Jasny Dom po tym jak nabywcą stał się pradziadek pani?
MPO: Wybuchła wojna, która zastał moich przodków w Pabianicach, w naszym rodzinnym mieście. Niestety, w ramach likwidowania elit mój pradziadek został aresztowany i osadzony w więzieniu w Łodzi, na Radogoszczu. Legenda rodzinna mówi, że został stamtąd wykupiony, po czym uciekli do Warszawy. Zamieszkali na drugim piętrze Willi Jasny Dom. 28 stycznia 1945 roku Kasperkiewiczowie otrzymali nakaz komendanta wojennego majora Puszkowa, na mocy którego zostali zmuszeni do opuszczenia domu w ciągu doby. 29 stycznia 1945 roku moja rodzina opuściła dom, pozostawiając w nim cały dobytek. Babcia Irena Piekarska z d. Kaspierkiewicz wspominała, że zabrali tylko Pismo Święte, trochę zdjęć i dokumenty. Wrócili do Pabianic, gdzie zamieszkali w jednej izbie.
W 1946 r. Józef Kasperkiewicz rozpoczął walkę o odzyskanie domu. Część korespondencji zachowała się do dziś. Swoje prośby kierował do ówczesnych władz, wojska, Rejonowej Komendy Uzupełnień, gdyż miał świadomość, że ta ostatnia zainstalowała się w domu. Walczył 12 lat. W 1958 r. zmarł nie odzyskawszy domu, z kolei dla rodziny rozpoczęła się kilkudziesięcioletnia luka dotyczącą dalszych losów Willi Jasny Dom.
ŁR: Wspomniała Pani o przymusowym wysiedleniu rodziny z domu? Jak wyglądała walka o jego odzyskanie?
MPO: Mijały lata, nie było szans na odzyskanie domu. Nie mam zresztą wiedzy, żeby ktokolwiek próbował go odzyskać po śmierci Kaspierkiewicza. Pamiętam, że podczas spacerów babcia wspominała: ,,my we Włochach mieliśmy dom’. Dla mnie brzmiało to trochę jak bajka – za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdzieś blisko Warszawy, był jakiś dom. Warszawa to było dla mnie dosyć odległe miasto, do którego jeździłam na szkolne wycieczki, ciężko było sobie wyobrazić, że był tam nasz dom.
W 1990 r., po transformacji, moi rodzice rozpoczęli walkę o odzyskanie domu. Myślę, że słowo ,,walka’’ jest bardzo adekwatne. Po dwóch latach udało im się odebrać dom od Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości i doprowadzić do ponownego wpisania nas do ksiąg wieczystych. Kamienica była w stanie ruiny, w całości zamieszkana przez wrogo do nas nastawionych lokatorów z nakazu, zakwaterowanych w niej od czasów głębokiej komuny. Mieszkańcy zajmowali bezprawnie piwnice oraz strychy. W 1992 roku odzyskaliśmy mury budynku, nie mieliśmy jednak dostępu do żadnego pomieszczenia, mogliśmy co najwyżej posiedzieć sobie na podwórku. Zaznaczam – naszym rodzinnym miastem są Pabianice odległe od stolicy o 150 km. Rodzice przyjeżdżali do Warszawy, ale nie mieli gdzie się zatrzymać. W 1999 r. zmarła jedna z lokatorek nie pozostawiwszy po sobie spadkobiercy.
W ten sposób odzyskaliśmy pierwsze mieszkanie i zaczęliśmy przyjeżdżać do willi znaczenie częściej.
W 2000 roku, moja mama postanowiła, że przyjedziemy do Warszawy na obchody Święta Niepodległości. Tak się stało. Przyjechaliśmy do stolicy 11 listopada 2000 r. Było zimno,
a mieszkania w kamienicy można było ogrzewać jedynie piecami kaflowymi. Z pomocą przyszła nam jedyna zaprzyjaźniona z nami lokatorka – Pani Krystyna Zubowicz, która zaproponowała, że pożyczy nam węgiel, ponieważ jej piec kaflowy został przerobiony na grzałki elektryczne. Zeszłyśmy z mamą do piwnicy Pani Krystyny i mimo wątłego światła zobaczyłyśmy wyryty na ceglanej ścianie napis ,,Bóg, Honor i Ojczyzna’’.
ŁR: Pani Krysia tego nie zauważyła?
MPO: Jestem przekonana, że Pani Krysia nie widziała wcześniej tych napisów. Zaraz po odkryciu chciała oddać nam zajmowaną piwnicę.
Wracając do tego pamiętnego dnia… Okazało się, że napisów na cegłach jest więcej: np. ,,Bolesław Piasecki tu siedział’’, czy ,,Jerzy Kazimierski Ludwik’’ ze znakiem Polski Walczącej. Były też dziwne znaczki, których pomimo, że byłam już pełnoletnią, kończącą studia kobietą nie zrozumiałam. Dziś wiem, że były to kalendarze więzienne. Mojej mamie nie dawało to spokoju z jednego powodu, moja babcia – Irena do śmierci powtarzała: ,Pamiętajcie, z tego domu wyrzucili nas Sowieci’. Musi Pan wiedzieć, że moja babcia była niezwykłą kobietą, piękną, wykształconą i utalentowaną. Studiowała na SGGW, mówiła po francusku, grała na skrzypcach i fortepianie, uczyła się gotować u hrabiny Zamojskiej. Babcia nie była w ogóle przygotowana do życia, które później przyszło jej wieść. Straciła wszystko, ale nigdy nie narzekała. Było tylko jedno słowo które wypowiadała z wielką niechęcią i to było właśnie słowo: ,,Sowieci’’.
Moja mama opowiedziała o tym, co zobaczyła swojej koleżance, historykowi i kustoszowi muzeum w Pabianicach. Pani Alicja poradziła mamie, żeby koniecznie skontaktowała się z Instytutem Pamięci Narodowej. Trzy tygodnie później, w grudniu 2000 r., doszło do oficjalnej wizji lokalnej przeprowadzonej przez historyków i prokuratorów IPN-u, podczas której potwierdzona została ponura i przerażająca przeszłość Willi Jasny Dom.
ŁR: Co wykazała wizja lokalna dokonana przez IPN?
MPO: Według ustaleń pracowników IPN, już w lutym 1945 roku w Willi Jasny Dom zainstalował się Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego- bardzo krwawa instytucja, rywalizująca w sposobie torturowania więźniów z osławionym NKWD.
W 22 pomieszczeniach piwnicznych urządzono cele więzienne, a na wyższych kondygnacjach znajdowały się pokoje przesłuchań i pomieszczenia administracyjne. Areszt funkcjonował 7 miesięcy, od lutego do października 1945 roku. W tym czasie według ustaleń pracowników IPN przeszło przez niego ponad 1000 osób, kobiet i mężczyzn, również żołnierzy Armii Krajowej.
ŁR: Co Pani czuła podczas tego odkrycia?
MPO: Pamiętam doskonale tamten dzień. Pamiętam, że byłam wystraszona i przejęta. Nie zdawałam sobie sprawy z ogromu dramatu, jaki w tym miejscu się wydarzył. Skłamałabym mówiąc, że wtedy to wszystko zrozumiałam i do siebie dopuściłam. Nie miałam wtedy tyle szacunku i świadomości tego miejsca. Budowałam je przez lata, poznając byłych więźniów
i ich rodziny. Tamten dzień zapamiętam do końca życia, bo on zaważył, wręcz zdominował przyszłość całej naszej rodziny.
ŁR: W jaki sposób to odkrycie zdominowało Pani życie?
MPO: Uznaliśmy, że to miejsce trzeba uchronić od zapomnienia. Przez kilkadziesiąt lat mury krzyczały, teraz my musieliśmy przejąć tę rolę. Wiedzieliśmy, że nie możemy ustąpić. Dlaczego zdominowało? Bo ta walka trwa już 20 lat. Przez pierwsze trzynaście lat od odkrycia staraliśmy się, jako prywatni właściciele, walczyć o pamięć. Nie udało się nam wiele osiągnąć. Instytucje, które statutowo w naszym kraju odpowiadają za tego typu miejsca nie udzieliły nam jakiegokolwiek wsparcia. Sugerowano nam udział w projektach unijnych. Za poradą znajomego powołałam w 2013 roku Fundację Willa Jasny Dom.
Powiedziałam, że odkrycie przeszłości rodzinnego domu zdominowało moje życie. Zaangażowanie w walkę o zachowanie i pamięć o historii kamienicy przy ul. Świerszcza 2, spowodowało iż zrezygnowałam z pracy w charakterze nauczyciela. Byłam rozdarta, ale doszłam do wniosku, że Willa jest dla mnie ważniejsza.
ŁR: Pani Dzieci wiedzą, co się w nich kryje? Jak do tego podchodzą?
MPO: Córki doskonale znają historię naszego domu, nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Podchodzą do tego z ogromnym szacunkiem, z dużą świadomością jak na swój wiek (9 i 13 lat). Mam takie zdjęcie zachowane z Nocy Muzeów, (willa jest jedynym obiektem, który można zwiedzać we Włochach podczas tego wydarzenia), na którym 2-letnia wtedy Gabrysia roznosiła ulotki dotyczące Fundacji. Mają świadomość przeszłości „Jasnej”, szanują ją i pomagają, na tyle, ile mogą dzieci. Moje córki wiedzą, że moim marzeniem jest by „przejęły kiedyś schedę” i nigdy nie pozwoliły społeczeństwu o tym miejscu zapomnieć.
ŁR: Czy jakieś znane osoby z historii Polski były tu osadzone?
MPO: [chwila ciszy]
Z osób znanych z historii Polski na pewno Bolesław Piasecki, założyciel PAX-u i lider przedwojennej Falangi. Do dziś zachował się napis wyryty na cegle „Bolesław Piasecki tu siedział”.
Z opowieści Pana Jacka Pawłowicza, kiedyś pracownika Instytutu Pamięci Narodowej, obecnie dyrektora Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie, wiem że po artykułach w prasie z pracownikami IPN skontaktowało się dwóch panów, którzy twierdzili, że byli więzieni w Willi Jasny Dom wraz z gen. Nilem. Wspominali, że byli kajdankami przypięci do rur w głównym holu w podziemiach domu. Kiedy przyjechali do Willi wraz z pracownikami IPN powiedzieli ,,tak, to jest to miejsce’’. Niemniej, nieopodal, jakieś 100 metrów od Willi Jasny Dom, przy ul. Cienistej 16 znajduje się kamienica, która było siedzibą NKWD. Wspomniani panowie zostali również tam zawiezieni. W momencie, kiedy zostali sprowadzeni do piwnic tamtego obiektu powiedzieli, że nie są w stanie powiedzieć, czy byli przetrzymywani w Willi czy przy. ul. Cienistej.
Wytłumaczę tę ciszę, która zapadła po zadaniu pytania. Niestety, pojawia się mnóstwo przedruków prasowych zawierających błędy merytoryczne, między innymi zawierających informacje, że w Willi Jasny Dom przetrzymywany był rotmistrz Witold Pilecki. Dodam, że nie ma na to żadnych dowodów.
Mam szacunek do każdego odkrytego i nieodkrytego jeszcze nazwiska wyrytego w podziemiach „Jasnej”. Z całym szacunkiem dla osób znanych, bardzo boli mnie kopiowanie nieprawdziwych lub niesprawdzonych informacji o potencjalnie więzionych tutaj Osobach znanych z naszej historii. Odbieram to jako próbę dodania temu miejscu sensacji lub większej wagi.
A przecież każdy kto walczył i cierpiał za wolną Polskę jest tak samo ważny.
ŁR: Jak wyglądała organizacja budynku, kiedy tu urzędowali Sowieci?
MPO: Z relacji byłych więźniów oraz badań pracowników IPN wynika, iż w piwnicach urządzono cele więzienne, a na wyższych kondygnacjach znajdowały się pokoje przesłuchań
i biura. W jednym z mieszkań znajduje się piec kaflowy, który został rozpoznany przez jednego z więźniów jako narzędzie tortur. Nie możemy określić dokładnie, które mieszkanie pełniło jaką funkcję. Ich rozkład zmienił się podczas komuny – willa była zbudowana dla zamożnych ludzi i składała się z kilku ogromnych apartamentów, które zostały nienaturalnie podzielone na mniejsze.
ŁR: Czy myśl o tym, co tu działo się przed kilkoma kilkudziesięcioma laty latami ma oddziaływanie na mieszkańców willi?
MPO: Nie potrafię powiedzieć, jaki to ma wpływ na innych mieszkańców domu. Na mnie ma na pewno, choć oswoiłam się już z przeszłością „Jasnego Domu”. Nie ukrywam, że świadomość mieszkania tutaj była bardzo trudna. Obecnie to bardziej przekłada się
w szacunek i dużą świadomość miejsca. Natomiast nie boje się go. Nie mam takich obaw, że coś mnie zacznie straszyć. Ufam, że szacunek, który mam do tego miejsca uchroni mnie od ewentualnych możliwych trudności.
ŁR: Czy w świadomości lokalnej jest kultywowana pamięć o tym, co stało się w tym miejscu?
MPO: Część włochowskiej społeczności wie, co wydarzyło się w willi, ale ubolewam, ponieważ świadomość lokalna jest zbyt mała. Kiedy rozpoczęliśmy działalność fundacyjną, uczyłam w liceum we Włochach. Muszę powiedzieć, że ani nauczyciele historii, ani języka polskiego nie znali historii tego miejsca. Do dziś zdarza się podczas zwiedzania piwnic, że ktoś mówi, „ja mieszkam we Włochach albo na Ursusie, ale nic nie wiedziałem”. I to nie mówi osoba w moim wieku, tylko mocno leciwa. Pewien pan, około 90-tki mówił, że nie wiedział, co tu było, ale pamięta, że jak z mamą szedł za rękę, to ona mówiła ,,nie patrz w tamtą stronę, bo tam jest coś złego’’. Myślę, że byli ludzie, którzy znali przeszłość domu, ale wiedzieli też, co grozi za jej ujawnienie. Zamysł komunistów zachowania w tajemnicy ich zbrodni, poprzez między innymi zastraszanie ludzi powiódł się. Zatem, te lata niewiedzy wymagają długiego procesu odkłamywania i edukacji.
ŁR: Mówimy tyle o tym miejscu, które nazywa się Willa Jasny Dom. Skąd taka nazwa?
MPO: Dom oryginalnie nazywał się ,,Willa Jasny Dom małżeństwa Kosteckich’’. Ponieważ Kosteccy sprzedali kamienicę Kasperkiewiczom pozostała nazwa ,,Willa Jasny Dom’’. Od 2017 roku na elewacji budynku wisi napis WILLA JASNY DOM oraz Znak Polski Walczącej, z czego jestem ogromnie dumna.
ŁR: Najbardziej przejmujące, zapadające w pamięć spotkanie z byłymi osadzonymi w tym miejscu, które Pani wspomina to…
MPO: W mojej pamięci i sercu pozostanie na zawsze spotkanie z Panem Ludwikiem Molikiem ps. Tomigan. Po publikacji artykułu p. Doroty Kani dotyczącego Willi Jasny Dom, Pan Molik zgłosił się do Instytutu Pamięci Narodowej słusznie podejrzewając, że to mogło być miejsce, w którym był przetrzymywany. Przybył do piwnic w towarzystwie mediów
i pracowników IPN, czego miałam zaszczyt być świadkiem. Do dziś żałuję, że nie miałam wtedy tyle wiedzy i szacunku dla tego budynku, bo pewnie nie puściłabym Pana Molika bez zadania Mu miliarda pytań.
Pan Ludwik zszedł do piwnicy, rozejrzał się, po czym powiedział ,,tam’’ i wskazał ręką na prawo. ,,Tam jest pomieszczenie, przez które przechodzi się do kolejnego, tam siedziałem’’. Ktoś, kto nie zna topografii piwnic Jasnego Domu nie może wiedzieć, które piwnice są przechodnie. Pan Ludwik Molik wiedział. Do dziś wzruszam się wspominając moment, w którym Pan Molik zobaczył po latach wyryty przez siebie napis ,,Ludwik Molik AK’’
Pamiętam również spotkanie z Panią Aliną Górską-Kosińską ps. Kala, wizyty potomków Pana Jerzego Kazimierskiego ps. Ludwik oraz podpułkownika Szpaca. Niebywałym honorem jest dla mnie towarzyszenie rodzinom byłych więźniów, kiedy dotykają wyrytego przez ich rodziców napisu. To jest coś niezwykłego i zobowiązującego.
ŁR: Wspomniała Pani, że w 2013 r. założyła Pani Fundację Willa Jasny Dom. Czym się ona zajmuje i dlaczego powstała?
MPO: Fundacja została powołana by uchronić to miejsce od zapomnienia. By edukować ludzi, przede wszystkim młode pokolenia. By krzewić postawy patriotyczne.
ŁR: W jaki sposób odbywa się edukacja prowadzona przez Fundację?
MPO: Dzięki współpracy z warszawskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej zrealizowaliśmy trzy edycje ,,Seansów w Jasnej’, podczas których pracownicy IPN wygłaszają prelekcje i wyświetlany jest film o tematyce związanej z wykładem. Wraz
z Urzędem do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych organizujemy corocznie obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych pod Willą Jasny Dom. Udostępniamy piwnice podczas Nocy Muzeów, jak również do realizacji teledysków i filmów. Zrealizowałam kilka projektów edukacyjnych dla szkół z całej Polski. Współpracuję również z prof. Szwagrzykiem w ramach projektu „Łączka i inne miejsca poszukiwań”. Willa, po latach starań, jest punktem Rajdu Historycznego, który od 30 lat odbywa się na terenie Włoch, Ursusa, Ożarowa i innych ościennych miejscowości.
ŁR: Jak można wspomóc Fundację Willa Jasny Dom?
MPO: Przede wszystkim, pamięcią i szacunkiem dla tego miejsca. Będę zobowiązana wszystkim, którzy będą przekazywać wiedzę o dramatycznej historii Willi Jasny Dom.
ŁR: Dziękuję za rozmowę.