Rozmowa naszego korespondenta z Panem Burmistrzem Dariuszem Kacprzakiem.
ŁR: Panie Dariuszu, był pan wielokrotnie wybierany na burmistrza Pragi. Proszę powiedzieć jak się Panu współpracuje z różnymi ugrupowaniami politycznymi zasiadającymi we władzach samorządowych dzielnicy?
DK: Lubię najbardziej centrum. Bo sam jestem tak nastawiony, że nie przechylam się raczej na żadną ze stron, ani na prawą, ani na lewą. Natomiast staram się wybierać takie projekty do realizacji, albo takie stanowiska czy takie opinie, zdania, szczególnie w sferze kulturowej czy światopoglądowej… tu jest największa polaryzacja polityczna. To jednak uważam, że coś, co jest jakby u nas kulturowo osadzone, ale też z drugiej strony coś, co jest normalne, najzwyczajniej w świecie nie odbiega skrajnie ani w jedną, ani w drugą stronę, i jest jakoś słuszne do działania do wykonywania… Natomiast jasno powiem, że tutaj i prawa człowieka są mi bardzo bliskie, i ich przestrzeganie, a z drugiej strony tradycja i kwestie narodowe, polskie i patriotyczne, są mi bliskie. Mam na swojej stronie internetowej napisane, że ja jestem, i tak czasami się to określa, albo liberalnym konserwatystą albo konserwatywnym liberałem – jak kto woli. Natomiast generalnie centrystą i taczerystą, co też jest dosyć istotne, bo jestem zafascynowany sprawowaniem rządów przez Margaret Thatcher, oczywiście z pewnymi wyjątkami, które niekoniecznie mi odpowiadają. Natomiast doceniam jej rolę i to w jaki sposób kształtowała Wielką Brytanię, sprawowała rządy, i że była kobietą, która potrafiła ustawić wielu facetów do pionu. I to jest niezwykle istotne. A odpowiadając na pytanie, które pan zadał; z kim się lepiej pracuje – ja bym nie wyróżniał, bo to jest kwestia osób, które wchodzą w skład zespołu. Powiem tak: i po jednej i po drugiej stronie polaryzacji politycznej znajdują się fantastyczni ludzie. A znajdą się i kiepskie osoby. To jest wszędzie. I w centrum też pan znajdzie takie osoby. Wartość samorządu polega na tym, że w pewien sposób, oczywiście w pewnych ramach, możemy tych ludzi sobie dobierać. I starajmy się otaczać mądrymi, a nie głupimi ludźmi. Jest takie powiedzenie, że nie sztuką być mądrym wśród głupców, lepiej z mądrymi budować. Bo też nikt z nas nie jest nieomylny. Możemy mieć różne poglądy, bo znajdujemy się w różnych miejscach. Ktoś to widzi inaczej z punktu widzenia mieszkańca, ktoś inaczej z punktu widzenia radnego, czy tak jak ja – z punktu widzenia burmistrza. Jeżeli posłuchamy się wzajemnie, to też można w jakiś sposób siebie zreformować i mieć inny pogląd na to, co się robi, albo na projekty, które się realizuje. Więc nie wybrałbym czy z Platformą lepiej, czy z PiS-em lepiej…, to jest po prostu kwestia ludzi, którzy nas otaczają.
ŁR: Dlaczego ugrupowanie Pana zrezygnowało z nazwy Praska Wspólnota?
DK: Po pierwsze dlatego, że Praska Wspólnota Samorządowa to była nazwa, którą najzwyczajniej w świecie jeden z działaczy praskich, który podobno ma coś wspólnego z komunistycznymi służbami, zapragnął wybrać tę nazwę i zrejestrował stowarzyszenie. Stanęliśmy przed takim dylematem – co z tym fantem zrobić. Sam przekonywałem moje koleżanki i kolegów z Praskiej Wspólnoty Samorządowej, że to jest dobry moment do tego, żeby zrobić rebranding nazwy, bo już trochę się zestarzała. Chociaż za nią idzie bardzo wiele wartości, dlatego, że cały czas jest Mazowiecka Wspólnota Samorządowa, której jesteśmy członkami. Ale na rynku lokalnym warto co jakiś czas odświeżać nazwę. To jest problematyczne i trudne, bo jest obawa, czy ta nowa nazwa się przyjmie. Dyskutowaliśmy na temat nazwy dosyć długo, jak pamiętam, do pół roku. Udało mi się przekonać klub radnych i naszych działaczy, że takie stowarzyszenie o nazwie Kocham Pragę jest świetną nazwą. Trudno się z nią nie identyfikować. Szczególnie w takiej dzielnicy jak nasza. Bo jeżeli są dzielnice poboczne, gdzie sprowadzają się osoby spoza Warszawy, jest to ludność napływowa, która nie do końca się zsocjalizowała z Warszawą, albo z tą dzielnicą…, to być może to trochę ich mniej interesuje. Natomiast jeśli chodzi o Pragę, gdzie jest bardzo duża liczba mieszkańców, którzy tu mieszkają przez lata, gdzie ta dzielnica wielokrotnie przez miasto, wielokrotnie przez władze, zwłaszcza w czasach PRL-u była traktowana po macoszemu, to ten poziom przynależności do tej małej ojczyzny jaką jest Praga Północ – jest bardzo wysoki. Do tego dochodzi, że dzielnica Praga Północ, jak ja to mówię, jest dzielnicą kompaktową. Ona jest terytorialnie małą dzielnicą. Tutaj mam tak, że jak idę z obecnym burmistrzem Jackiem Wachowiczem, wcześniej długoletnim radnym, jak idę z Jackiem, to wszyscy go znają, podchodzą do nas, rozmawiają. To pokazuje, że ta bliskość społeczna tutaj na Pradze jest po prostu gigantyczna.
ŁR: Czyli Pan nie jest za modelem polityka, że jak już nim jestem, to ludzie mnie widzą tylko w urzędzie dzielnicy?
DK: Jestem od spraw oświaty. Często chodzę po szkołach, placówkach oświaty. Spotykam się z rodzicami, z nauczycielami, dyrektorami szkół. Mam wrażenie, że pomimo tego, że nie jestem z Pragi Północ, pierwotnie jestem z Woli, tam się urodziłem i mieszkałem, potem zamieszkałem na Białołęce…, to po pierwsze bardzo mocno się zasymilowałem z Pragą, widzę jak wiele tu potrzeba zrobić. A kwestie projektowe, kolokwializm tutaj wpuszczę, „kręcą mnie niesamowicie”, że możemy, tak jak teraz, budować hale sportową przy ul. Białostockiej, która była obiecywana przez 25 lat. Z różnych względów nie była pobudowana wcześniej. Sprawia mi to olbrzymią radość i frajdę, że to dzieje się za mojej kadencji. Tak samo jak wybudowanie przedszkola przy ul. Wrzesińskiej, to przy mojej pierwszej kadencji było to pierwsze przedszkole po 40 latach, nowy obiekt budowlany placówki oświatowej na Pradze Północ. To jest rzecz, którą na pewno zapiszę sobie jako sukces, pewne osiągnięcie.
Wracając do nazwy Kocham Pragę, jest ona dużo świeższa, lżejsza, i jest taka, która powoduje, wydaje mi się, pozytywny odbiór i emocjonalne podejście.
ŁR: Czy współcześnie odczuwa się odsunięcie Pragi od Warszawy? Pragę kojarzymy z dużą przestępczością, z osobami wyalienowanymi społecznie.
DK: Nigdy w życiu nie bałem się chodzić po Pradze. Pomimo, że nie jestem z tej dzielnicy. Nie miałem nigdy takiej obawy. Wola jest bardzo podobna do Pragi Północ. Spędziłem 21 lat na Woli. Bywałem w tzw. Trójkącie Bermudzkim. Są to znane mi klimaty. Natomiast trzeba odkłamać pewne rzeczy. Praga Północ nie jest najniebezpieczniejszą dzielnicą Warszawy. Jest to bardziej stereotyp niż prawda. Największa przestępczość jest w tej chwili w dzielnicy Śródmieście, a nie u nas. Trzeba też powiedzieć, że Praga się zmienia, ze względu na nowe inwestycje. Deweloperzy dogęszczają nasze tereny. Jednocześnie wprowadza się inna populacja. Trochę inna charakterystyka ludzi. A z drugiej strony: i miasto, ale też i my, próbujemy łączyć (chociażby kładka jest tego przykładem ze Śródmieścia). Bo Praga Północ jest drugim płucem centrum. Takie jest moje podejście. Może do końca tego dzisiaj nie widać, a zobaczycie, że za 10, 20 lat tak będzie, że Praga Północ będzie może ciekawszym i atrakcyjnym miejscem niż Śródmieście. Staramy się pokazywać nasze zabytki, które trzeba odkryć. Finansujemy spacery po Pradze z przewodnikami, żeby tę kulturę praską pokazać. Mamy też mapy wirtualne czy interaktywne, które pokazują Pragę. Staramy się przedstawiać kulturę muzyczną z Pragi, nawet chociażby to, co robimy trzeci rok z rzędu, czyli Nowe Brzmienie Warszawskich Ulic. Jest to bardziej muzyka folklorowa. Kapela z Pragi wygrała pierwszą edycję tego konkursu. Staramy się pielęgnować tę kulturę i tradycję, która jest na Pradze. Bo, co jest bardzo istotne, łączenie się ze Śródmieściem, bycie dzielnicą warszawską, to jest jedna strona medalu. Zadał pan pytanie, czy to dobrze czy źle, że Praga Północ jest trochę traktowana jakby na uboczu. To jest mały plus. Nie zmienia się tak tej tkanki społecznej, w jakiś sposób niekontrolowany. Ta praskość tkwi w ludziach, którzy tu mieszkają. Myślę sobie, że jakby zburzyć Pragę i odbudować ją od nowa i dać poszaleć deweloperce, gdzie mieszkania i budynki byłyby piękne, ale nie byłoby tego klimatu. Doprowadzilibyśmy tylko i wyłącznie do wpuszczenia nowych osób, którzy by tutaj mieszkali, pracowali by gdzie indziej – taka sypialnia Warszawy. A tu nie oto chodzi. Sam fakt konstrukcji, czy zbudowania projektu dotyczącego Praskiego Traktu Książęcego jest po to zrobiony, żeby zachowywać tę tkankę kulturową i społeczną – praską.
ŁR: Wracając do tematów politycznych… Dlaczego rozpadła się koalicja z Platformą Obywatelską? W którym to było roku?
DK: To było w zeszłym roku (2022). Koalicja to troszkę wcześniej się rozpadła. Tylko, że prawie przez rok próbowaliśmy, z doświadczenia poprzednich lat, bo łatwo się coś burzy, trudniej się buduje, doprowadzić do tego, że może się jednak uda utrzymać… i były dwa takie powody. Jeden powód to jest kwestia nie realizowania projektów, które były w umowie koalicyjnej. Podam przykład: pomnik ofiar rzezi Pragi. Pieniądze są na to zadysponowane w budżecie, w kwocie miliona złotych, natomiast Platforma absolutnie nie miała ochoty na realizowanie tego projektu. Do tej pory zdecydowanie utrudniają nam możliwość przeprowadzenia konkursu. W tym roku (2023) są środki do wydania. Do tej pory nie mamy z Rady Miasta Warszawy ustanowionego celu publicznego na lokalizację tego pomnika i zgody na to. To jest jeden z przykładów, dlaczego tak się dzieje. A drugi powód był taki, że po śmierci wieloletniego burmistrza Pragi Północ – śp. Dariusza Wolke, który też był przedstawicielem Kocham Pragę, a wcześniej Praskiej Wspólnoty Samorządowej, mieliśmy do obsadzenia miejsce w zarządzie – zgodnie z umową koalicyjną – drugiego członka zarządu. Jakieś, umówmy się, rozgrywki personalne, w Platformie powodowały, że nie można było wybrać kilkukrotnie burmistrza. A my nie przyjmujemy do wiadomości, że ktoś się może nie podobać. Bo umowa koalicyjna daje jasną swobodę do wskazania kandydata, i drugi koalicjant musi na to zagłosować. Tu nie ma dyskusji. Biorąc pod uwagę, że to szef naszego stowarzyszenia – Jacek Wachowicz był tym kandydatem, to dla nas z tej perspektywy niedopuszczalne jest doprowadzenie do tego, żeby druga strona, kto by to nie był, mógł grymasić na tę kandydaturę. To jest niedopuszczalne, zwłaszcza, że burmistrz Jacek Wachowicz ma olbrzymie zasługi dla Pragi. Może pewien sposób jego działania, który ja sobie bardzo cenię, bo Jacek jest niesamowicie konsekwentny, mogę powiedzieć wręcz, że potrafi być w niektórych aspektach „upierdliwy”, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę on bardzo wiele walczył dla tej dzielnicy, kiedy był radnym. My, jako zarząd, jesteśmy emanacją tego, co się tutaj wewnętrznie toczy. A Jacek Wachowicz jest od podszewki Prażaninem. On tak naprawdę wie, co tej dzielnicy potrzeba. Ludzie go znają, rozmawiają z nim. W związku z powyższym, nawet z punktu widzenia czysto takiego ludzkiego, coś, co zrobiła Platforma w tym aspekcie, było niedopuszczalne. Stąd nastąpiła zmiana koalicjanta. Jakoś tak się dziwnie dzieje, że w połowie kadencji następują zmiany koalicyjne. Nie wiem dlaczego tak jest, ale może wyczerpuje się pewna formuła współpracy. Najtrudniejszym dla koalicji okresem jest okres przedwyborczy. Dlatego, że każdy zaczyna ciągnąć kołdrę we własną stronę. Radni zaczynają walczyć o swój elektorat. Gdzieś to się potem odbija na komunikacji wewnętrznej koalicjantów i chyba na sposobie sprawowania władzy. Zamiast koncentrować się na dociąganiu do końca rozpoczętych projektów, żeby można było przed tymi wyborami zakomunikować mieszkańcom, co zostało zrobione z obiecanych rzeczy…
ŁR: Niedługo wybory samorządowe… Jakie są dalsze pańskie plany polityczne?
DK: Działamy w ramach Bezpartyjnych Samorządowców w organizacji ogólnopolskiej. Takie są plany, żeby zebrać podpisy w okręgach, pozwalające zarejestrować komitet ogólnopolski. Startujemy i do Sejmu i do Senatu. Ja odpowiadam akurat w tej chwili, w Bezpartyjnych Samorządowcach, za listę do Senatu. Kompletujemy sobie powoli ten skład. Idzie raz lepiej, raz gorzej, ale do przodu. Trzeba wziąć pod uwagę, że dla nas wybory do Senatu niejednokrotnie są kreowaniem nazwisk nowych osób, albo odświeżaniem osób, które już działają w samorządzie, po to, żeby ich przygotować pod przyszłe wybory sejmikowe, czy np. do Rady Warszawy. Wiemy doskonale, że przy polaryzacji politycznej pomiędzy Platformą a PiS-em, nie będzie prosto zdobyć mandat, ale nie mówimy tego, że nie zdobędziemy go. Mam nadzieję, że będzie kilka takich niespodzianek, osób, które powalczą o ten mandat senatorski. Trzymam kciuki za te osoby, żeby im się powiodło i udało. Co, myślę, byłoby dobre dla demokracji. Nie doprowadzajmy do ustroju dwupartyjnego. To nigdy nie jest dobre. Wybierajmy rozsądnie. Mam tutaj takie jedno zdanie, to nie jest pretensja, ale to jest jak gdyby teza, którą stawiam; my Polacy mamy krótką pamięć wyborczą. Dlatego, że jak ktoś rządzi, widzimy w nim same wady, natomiast ci, którzy rządzili kiedyś, a odeszli, bo zostali odstawieni od rządów, to zapominamy dlaczego ich odsunęliśmy od władzy. Nie ważne kogo to dotyczy. Mówię tu ogólnie. Nie wskazując żadnej z partii. Proszę sobie przypomnieć, co w przeciągu trzech kadencji partie obiecywały, co zrobiły, a czego nie zrobiły. Albo co zrobiły negatywnego. Dlaczego ich odstawiliśmy od tzw. „koryta”. Tak politycznie, to nasi przedstawiciele, zarówno tutaj w Warszawie, jak i w obwarzanku podwarszawskim, ale też i w innych okręgach mazowieckich, będą startowali w tych wyborach. Powiem też dlaczego. Bo kalendarz wyborczy tak się ułożył, że różnica pomiędzy wyborami parlamentarnymi a samorządowymi, to jest pół roku. Przynajmniej na dzień dzisiejszy (11-07-2023). Bo chodzą takie słuchy, że wybory samorządowe będą jeszcze przesunięte o pół roku.
ŁR: Czy Pan oraz Urząd Dzielnicy spotyka się z atakami ze strony aktywistów miejskich? Czy jest ich dużo?
DK: Jest ich bardzo dużo. Dlatego, że ja trochę jestem anty-aktywistyczny. Przywołam tutaj mem, który był „Czym się różni aktywista od społecznika?” To jest najlepsza charakterystyka tych dwóch różnych grup. Bo nie należy ich mylić; społecznika z aktywistą. Jak leży papierek na ulicy w Warszawie, to aktywista, jak go zobaczy, to zadzwoni na 19 115, a społecznik go podniesie i wyrzuci do kosza. To naprawdę niesamowicie obrazuje sposób myślenia. W dużej mierze aktywiści miejscy to są osoby, które nie są warszawiakami, to są często osoby przyjezdne. Próbują nam urządzać życie po nowemu. My naprawdę mamy w Warszawie dobre tradycje funkcjonowania społecznego, i niekoniecznie wszystko trzeba wszystko wyrzucać do kosza. Ja też nie mówię, że trzeba być opornym co do zmian. Absolutnie nie. Adaptujmy coś, co jest dobre, a to co jest złe – negujmy. Takich przykładów jest ogrom. Ja mogę się kłócić na temat kwestii „Kiss and Ride” dla rodziców podwożących dzieci do placówek oświatowych. Nie wymażemy tego gumką. Rodzice podwożą dzieci samochodami do szkół. Musimy im stworzyć dobre warunki do tego, żeby te dzieci mogły bezpiecznie w ten sposób dotrzeć. Aktywiści są absolutnie temu przeciwni. Aktywiści są za zawężaniem ulic, bo myślą, że korki znikną. Nie, korki nie znikną proszę państwa. Polskie społeczeństwo ciągle jest na dorobku…, gdzie samochód jest pewnym luksusem. Dorabiamy się, żeby mieć ten samochód i żeby go używać. Używać go na zakupy, żeby rodziców podwieźć do lekarza… Korzystają z tego. Choćby dlatego, że w ciepłe dni mogą mieć klimatyzację i mogą jej używać. Jadąc na spotkanie niekoniecznie muszą korzystać z prysznica. Tylko mogą jechać w normalnych warunkach. Działamy anty-aktywistycznie, bo my mówimy, że transport powinien być zrównoważony. Nie mamy nic przeciwko ścieżkom rowerowym, żeby była jasność. Ale nie budujmy ich kosztem zwężania ulic. Budujmy je alternatywnie wobec ulic, które istnieją. To są pieniądze, które trochę idą w błoto. Na przerabianie ulic idą ciężkie miliony. Nie jest tak, że ja to bagatelizuję. To jest ważna rzecz. Dlatego, że my mamy swoich przeciwników na Pradze Północ, którzy są aktywistami. Od czasu do czasu czytam co piszą… Warto dodać, że aktywiści nie mają wcale wpływu na politykę zarządzania dzielnicą. A na politykę zarządzania miastem mają bardzo duży wpływ. Ale tak naprawdę są teraz w Warszawie dwie dzielnice, które nie ulegają presji aktywistów – jest to Praga Północ i Ochota. I obie też są rządzone w koalicji z PiS. Przez Bezpartyjnych Samorządowców na Ochocie – to jest ugrupowanie Zawsze z Ochotą, a u nas – Kocham Pragę. My po prostu opieramy się durnym pomysłom. Natomiast to, co powiedziałem – ja ich nie bagatelizuję. Bo czasami mają dobrą obserwację. Ja dzięki temu, że coś piszą, potrafię czasem zareagować. Tylko czym innym byłoby, użyję takiego słowa: „dopierdalanie się”, a czym innym jest chęć faktyczna zwrócenia uwagi na to, żeby coś z problemem zrobić. To są dwie różne rzeczy. To jest nawet sposób przekazu. Często widzę u aktywistów miejskich jak informację tak obrabiają, że staje się ona skrajną informacją. Bardzo często, i tu nie mówię tylko o Pradze Północ, władze nic nie robią. Władze olały. Przez to zginie człowiek… To są skrajności, bo tak życie nie wygląda – w taki sposób, jak nam to aktywiści przedstawiają…
Moja zagwozdka jest taka: czy aktywiści w ogóle pracują? Bo ja mam wrażenie, że mają jakoś sporo wolnego czasu, bo chodzą na wszystkie konsultacje społeczne. Najczęściej są to te same osoby. Mieszkańców, którzy są zarobieni trochę, nie interesuje co się dzieje dookoła nich, zmieniając widzenie dopiero wtedy, kiedy rzeczywistość aktywistyczna dotyka ich bezpośrednio i dokonuje się zmiana, która jest niekorzystna dla nich. To jest najlepszy przykład, albo dwa przykłady są: ławki i spowalniacze w postaci śpiących policjantów. Ławki, świetnie, że stoją, ale nie pod moim oknem. Bo wtedy się zbiera tzw. „żulernia”. Natomiast problem z „policjantami” jest taki, że fajnie, że są, ale nie przy moim mieszkaniu, bo są drgania. Aktywiści tak to planują, żeby te ławki czy policjanci byli u kogoś innego, nie u nich. Co do samych konsultacji społecznych, może to się kłóci z tym, że powiedziałem, że jestem demokratą… Jestem na nie. Demokracja polega na tym, że wybieramy kogoś w wyborach i dajemy mu władzę. On ma społeczne zaufanie. Jeżeli źle działa, to go odwołujemy. Ale nie może być pobocznych punktów, które wpływają na styl sprawowania władzy i polityki, ustalania priorytetów, bo ci ludzie nie ponoszą za to odpowiedzialności. Odpowiedzialność za to ponoszą osoby, które zarządzają tym, czyli władze dzielnicy, władze miasta.
ŁR: W ostatnich latach rozszerzono Strefę Płatnego Parkowania o dzielnicę Pragę Północ, jak również postawiono wiele słupków uniemożliwiających swobodne parkowanie. Jak dzielnica sobie radzi z brakiem miejsc do parkowania?
DK: My byliśmy przeciwko rozszerzeniu Strefy Płatnego Parkowania i mówię tu jako dzielnica i jako Stowarzyszenie Kocham Pragę. Radny Kamil Ciepeńko, wtedy jeszcze radny Jacek Wachowicz, Barbara Domańska, zbieraliśmy podpisy pod tym, żeby tej strefy nie rozszerzać. Zebrano ponad 1000 podpisów, które najzwyczajniej w świecie Rada Warszawy olała. Problem polega na tym, Kamil Ciepieńko jest w tej sprawie specjalistą, bo on to rozpracowywał dla naszego ugrupowania… a miasto mówi, ale nie zmniejszyła się liczba miejsc do parkowania, co jest nieprawdą oczywiście. Dlatego, że oni uwzględniają tylko i wyłącznie te miejsca, które wynikają z organizacji ruchu, gdzie ludzie prawidłowo parkowali zgodnie z przepisami. Ale wiadomym jest, że jest bardzo wiele miejsc, w których się parkowało, gdzie z punktu widzenia prawa drogowego nie można było parkować. Oni tych miejsc już nie liczą. W związku z powyższym jest to pewna aberracja. Zniknęły te miejsca. A już osłupkowywanie tam, gdzie można zaparkować, to jest totalna głupota. Bo i tak ci ludzie muszą gdzieś znaleźć miejsce. Utrudnianie kierowcom możliwości zostawienia samochodu nie jest dobrą polityką. Ale jedną rzecz, którą chcę jasno powiedzieć – jestem zwolennikiem prostej zasady: chodniki służą do chodzenia dla mieszkańców. My samochodziarze też często przeginamy i często tak stawiamy samochód, że matka z dzieckiem w wózku nie może przejść. To jest karygodne. I nie dziwmy się, że potem są takie wnioski, żeby te słupki stawiać. Brakuje pewnej kultury wzajemnej i szacunku wzajemnego do różnych uczestników ruchu drogowego. Z drugiej strony; tak zwane woonerfy, czyli strefa zamieszkania (20 km na godzinę, i że pierwszy ma na tej drodze pierwszeństwo). Ulica służy do jeżdżenia. Pieszy chodzi po ulicy tylko na pasach dla pieszych, kiedy chce przejść na drugą stronę. Ale niech nie chodzi po dwóch pasach wydzielonych. To jest też aberracja. A my teraz stawiamy wszystko do góry nogami. Chodniki do chodzenia dla pieszych, ścieżki rowerowe dla rowerzystów, ulice dla aut. Nie krzyżujmy tego. Naprawdę. To będzie lepsze dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników ruchu drogowego.
ŁR: Co chciałby Pan od siebie powiedzieć czytelnikom Myśli Praskiej, mieszkańcom Pragi Północ?
DK: Chciałbym ich poprosić o dwie rzeczy. Prosiłbym, aby patrzyli na to, w jaki sposób burmistrzowie wraz z urzędem zarządzają dzielnicami lub prezydent Warszawą. Ale niekoniecznie tylko w sposób krytyczny. Niech popatrzą w sposób faktyczny, co zrobili przez te lata jednej kadencji, czasami dwóch kadencji. Bo bardzo łatwo jest znaleźć same negatywy. A ludzie nie są nieomylni. Popełniamy też błędy. Natomiast rzadko chwalimy innych za pracę na rzecz naszej lokalnej społeczności. Popatrzmy na to, co naobiecywaliśmy w wyborach, co zrobiliśmy, czy realizujemy program. To jest jedna rzecz. Bo dobre słowo w działaniu czasami potrafi zdziałać więcej niż niekonstruktywna uwaga lub nawet hejt poprzez media społecznościowe. Czasami lepiej pozytywnie patrzeć na rzeczywistość i świat. Ja nie mówię, by patrzeć na wszystko w różowych okularach, bo to jest bez sensu, ale jednak patrzeć jak bardzo się zmienia okolica pod wpływem tych, którzy zarządzają, radnych, jak również mieszkańców, czytelników. Druga moja prośba jest taka, że jak będziemy szli na wybory parlamentarne, to też dokonajmy analizy. Znamy ludzi, znamy posłów, którzy są w mediach, telewizji…, potrafią z lodówki wyskakiwać. Popatrzmy na to, co obiecywali, a co zrobili. Czy naprawdę powinni po raz kolejny znaleźć się w parlamencie, czy może dać właśnie szansę innym? Zagłosujcie na Bezpartyjnych Samorządowców, dlaczego? Dlatego, że nasi ludzie, którzy pracują w tych samorządach mają pewną wiedzę, umiejętności, z którymi na co dzień się spotykamy. Zobaczcie, jak wiele rzeczy udaje się nam zrobić. To samo możemy zrobić dla naszego kraju. Możemy też zmienić jeszcze jedną rzecz, możemy zmienić będąc w parlamencie ograniczenia przepisów, które nie pozwalają nam jeszcze skuteczniej funkcjonować i poprawiać życie Prażan, Warszawiaków.
ŁR: Dziękuję za rozmowę.
Z wiceburmistrzem dzielnicy Warszawa Praga Północ, p. Dariuszem Kacprzakiem rozmawiał Łukasz Russa.
2 Komentarzy
Jan
Przykro, że taki człowiek, kompletny ignorant na każdy temat, w którym się wypowiada jest burmistrzem dzielnicy. „Nie zgadzamy się na durne pomysły” – czyli takie, których piękny umysł burmistrza nie zrozumiał? Czy przeczytał choćby jedną publikację popularnonaukową dotyczącą powodów powstawania korków? Albo wpływu ruchu samochodowego na jakość powietrza i jakości powietrza na zdrowie? Albo czy czytał statystyki bezpieczeństwa ruchu w miastach gdzie są woonerfy, zanim powiedział, że to niebezpieczne i że ulice sà do jeżdżenia? Czy zna w ogóle definicję słowa ulica? Ulica, Panie Szanowny, to cały przekrój: jezdnia, chodniki i ścieżki rowerowe. Proszę się dokształcić, bo mówi Pan takie kocopoly, że mam wrażenie, że czytam mądrości jakiegoś osiemnastowiecznego sołtysa.
Antonina
Burmistrz określa siebie jako centrystę bo zapewne myśli, że w centrum nie trzeba mieć żadnej wiedzy, wystarczy powiedzieć, że się coś/kogoś lubi bądź nie i bęzie pozamiatane. Ale co ciekawe da się mieć twarde opinie na tematy, o których się nic nie wie! Wystarczy wtedy powiedzieć „nie proszę państwa”. Albo „tak będzie lepiej/bezpieczniej”. „Ludzie kupują samochody bo mają w nich klimatyzację” – co proszę??? I dlatego należą im się niebepieczne ulice o zbyt szerokich jezdniach, rakotwórcze powietrze i nielegalne miejsca parkingowe na chodnikach dla pieszych? Pan jest centrystą, bo nic nie wie, nawet tego, że jak wczoraj ZTM pisał, że z warszawskich ulic zniknął właśnie ostatni autobus bez klimatyzacji. Ale jak to można wiedzieć, jak się żyje w świecie własnych projekcji i przedstawia to światu jako opinie i to z pozycji autorytetu władzy.