Muszę chodzić po Pradze, bo taką mam służbę, mam lipne zaświadczenie, że choruję na zanik nerwu ocznego. Pomalowałam laskę na biało i codziennie kursuję. Wolę unikać patroli. Już raz puścili mi serię tuż pod nogi.
Mija sierpień, zaczyna się wrzesień. Tym razem wojska radzieckie są naprawdę blisko. Niemiecka artyleria przenosi ponad domami, radziecka bije w Pragę. Dla bezpieczeństwa przeniosłyśmy się z Krystyną z piątego piętra na czwarte. Śpimy wygodnie na tapczanie. Właścicielka lokum siedzi w piwnicy. Pewnego razu zachciało nam się ugotować czarnej kawy zbożowej. Nareszcie będzie coś ciepłego. Wstajemy o świcie. Nie będzie więc widać dymu. Idziemy do mnie na piąte piętro. Pijemy kawę. Raptem: biały obłok, kurz, huk. Dostaję kubkiem w zęby i widzimy jak podłoga, na której stoimy w mojej kuchni, wolno odrywa się od ściany. Przez powstałą szparę o szerokości około 30 cm, bieleje na podwórzu, pięć pięter w dole, kapliczka. Schody zostały. Zbiegamy o piętro niżej. Nie ma ściany, przy której spałyśmy, nie ma tapczanu jego resztki właśnie palą się.
Zapada noc z 13 na 14 września 1944 r. Do wystrzałów artyleryjskich dołączają karabiny maszynowe. Głośny wybuch. To Niemcy wysadzili most Kierbedzia. Rano jest po wszystkim.
Teraz z kolei Pragę ostrzeliwuje artyleria niemiecka. Odezwały się działa kolejowe. Kiedy leci górą taki pocisk, to dom prawie jak podczas trzęsienia ziemi, wychyla się w jedną stronę, potem w drugą i dopiero potem wraca do pionu. Chyba, że o coś zawadzi. Wtedy leci w dół pięć pięter. W ten sposób zjechała do piwnicy apteka magistra Bielego przy Ząbkowskiej, a ocalona na piątym piętrze kobieta musiała na powiązanych prześcieradłach jakoś przedostać się na gruzy (bo runęły schody i część budynku).
Na ogół jednak artyleria niemiecka strzelała szrapnelami, minami jak mówi wojsko. Dziur w domach to specjalnie nie robi. Z wieżyczek mostu Poniatowskiego strzelają karabiny maszynowe wzdłuż ulicy Zielenieckiej i Waszyngtona, z hotelu „Bristol” idzie coraz jakaś seria w Ząbkowską. Jest z tego powodu trochę rannych żołnierzy.
Nasze wojska zachodziły od tyłu przez przebite przejścia między piwnicami i podwórkami. To ludność prowadziła swoimi tajnymi ścieżkami nadchodzących żołnierzy.
W naszym domu polscy artylerzyści wciągnęli działko na trzecie piętro, ale nie strzelają. Artyleria radziecka wkopana między tory Dworca Wileńskiego strzela raz na jakiś czas. Nocami słychać „kukuruźniki”. Część ludności wyszła z Pragi na wieś.
A po tamtej stronie Wisły Warszawa wciąż jeszcze walczy, coraz ciszej. Tu bez zmian. Beznadziejne życie między frontami. Co będzie z nami, konspiratorami z Szarych Szeregów, których los rzucił z lewego na prawy brzeg rzeki.
Zebrała i opracowała Małgorzata Mycke-Dominko
Na Praskim brzegu Wisły – wspomnienia Ireny Kleczyńskiej – Mycke cz. I
Na Praskim brzegu Wisły – wspomnienia Ireny Kleczyńskiej – Mycke cz. II
Zachęcamy do lektury książki p. Małgorzaty Mycke-Dominko
2 Komentarzy
Pingback: Na Praskim brzegu Wisły – wspomnienia Ireny Kleczyńskiej - Mycke cz. I - Myśl Praska
Pingback: Na Praskim brzegu Wisły – wspomnienia Ireny Kleczyńskiej – Mycke cz. II - Myśl Praska