Hubert Andrzej Kossowski – społecznik i dokumentalista historii Pragi. Buntownik i opozycjonista. Autor wielu publikacji historycznych takich jak „Cień od wschodu” czy „Losy warszawskiej Pragi w czasie Powstania Warszawskiego i losy ludności cywilnej”. Autor licznych artykułów o tematyce Powstania Warszawskiego na Pradze, historii harcerstwa i materiałów poświęconych prawu i lustracji. Organizator i twórca wystaw powstańczych, twórca filmu „Obroża” poświęconego VII Obwodowi AK.
Z Hubertem Kossowskim rozmawiał Piotr Rzewuski
PR: Jaka była Twoja rodzina?
HAK: Urodziłem się w Warszawskiej Cytadeli przy ul. Smoleńskiej. Stacjonowały tam sanitarne oddziały Wojska Polskiego. Mój ojciec był zawodowym oficerem w 30. Pułku Strzelców Kaniowskich. Matka ukończyła SGGW. Rodzice związani byli z Pragą, ale zamieszkaliśmy na tzw. oficerskim Żoliborzu. Wyrastałem w środowisku oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, w atmosferze kultu Polski.
PR: II Wojna Światowa, jak ją pamiętasz?
HAK: Gdy wybuchła wojna, mój ojciec został oddelegowany z misją w głąb kraju. Matka uznała, że bezpieczniej będzie przenieść się do rodziny na Pragę. Wczesnym rankiem podjęliśmy próbę przedarcia się na drugą stronę Wisły. Na moście Kierbedzia zaskoczył nas nalot, udało nam się wydostać z samochodu i schronić w podcieniach Szpitala Przemienienia Pańskiego. Niestety nasz samochód z całym dobytkiem został ostrzelany i spalony. Zostaliśmy bez niczego, ja w jednym bucie, ale cali i zdrowi. Zamieszkaliśmy na ul. Ząbkowskiej, dlatego Pragę z tamtego okresu pamiętam doskonale, pełną buntu i wiary, że tej wojny nie możemy przegrać. Ojciec w listopadzie wrócił do Warszawy i potem zaczął się długi okres konspiracji, cały mój dom był nią nasycony… Na 20 lokatorów co najmniej sześciu zaangażowanych było w AK. Przyszły lata okupacji, łapanek, nędzy i oczekiwania.
PR: Jaka była wtedy rola Pragi?
HAK: Bardzo ważna. Praga zaopatrywała Warszawę w żywność. To tutaj było centrum szmuglu, jedni jeździli po towary dla siebie, inni na handel. Były 3 linie szmuglu: Karczew, Łochów i Ostrołęka.
PR: Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje…
HAK: No właśnie. Na bazarze Różyckiego i znajdującym się nieopodal Zieleniaku, można było dostać praktycznie wszystko: dokumenty, żywność i inne niedostępne gdzie indziej produkty. Później wybuchło Powstanie, które na Pradze nie odniosło specjalnych sukcesów militarnych. Tylko przez kilka dni udało się utrzymać akcję bojową. Zbliżający się front sowiecki dawał nadzieję, że koniec okupacji niemieckiej jest już bliski, niestety, jak wiadomo, nadzieje były złudne. Zdrada Sowietów była ewidentna.
PR: Jak wyglądało wejście oddziałów radzieckich na Pragę?
HAK: Sowieci weszli razem z NKWD i UB. Zaczęły się represje. Ul. Strzelecka, 11 Listopada, Okrzei, Namysłowska i wiele innych miejsc spłynęło krwią polskich patriotów. Na szczęście mojemu ojcu udało się wraz z małym oddziałem przedostać przez Słowację do armii Andersa.
PR: A PRL? To dla Ciebie raczej sielanka nie była?
HAK: Moja rodzina znajdowała się w kręgu zainteresowania UB. Stan zagrożenia najlepiej charakteryzuje chyba stwierdzenie mojej mamy, erudytki, która proponowała mi naukę fryzjerstwa „bo wszystkich nas zamkną, a fryzjer w więzieniu sobie poradzi”. Fryzjerem na szczęście nie zostałem, za to po ukończeniu Gimnazjum Władysława IV rozpocząłem studia w Szkole Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie. Wkrótce ją rozwiązano z powodu antyustrojowej działalności studentów.
PR: ,,Karnawał Solidarności” był dla Ciebie oddechem wolności?
HAK: Ukończyłem Wydział Prawa i Administracji UW. Cały czas obracałem się w kręgach opozycyjnych. W moim zakładzie zorganizowaliśmy czynny opór, byłem w Komitecie Zakładowym i w tworzącej się właśnie Solidarności. Zostałem delegatem na I WZD NSZZ „Solidarność” Regionu Mazowsze i związałem się z grupą Terenowych Komisji Współpracy kierowaną m.in. przez Jana Olszewskiego i sędziego Bogomirskiego. Podjąłem się misji kształcenia przyszłych kandydatów na radnych. TKW miała sporo przeciwników, mimo tego udało nam się przygotować ok. 100 osób do przyszłej pracy w samorządzie. Działania te przerwało wprowadzenie stanu wojennego.
PR: Stan wojenny…
HAK: Przed stanem wojennym zostałem ostrzeżony i przekazałem tę informację do Regionu, ale nikt nie podjął żadnych działań. W związku ze zbliżającą się rocznicą rewolucji październikowej i planowanej uroczystej akademii w Teatrze Wielkim, postanowiliśmy wykonać akcję zasmrodzenia Teatru. Z powodzeniem. Przez przypadkową wpadkę znalazłem się na Rakowieckiej z perspektywą 8-12 lat odsiadki. Terror psychiczny, propozycje wyjazdu w jedną stronę i w końcu amnestia.
PR: Jak się potoczyły Pańskie losy po ’89 roku?
HAK: Zaangażowałem się w pracę Krajowego Komitetu „Solidarności”. Uświadomiłem jednak sobie jak nieuczciwy jest podział tego, co Solidarność wywalczyła. Później przyjąłem propozycję Zbyszka Romaszewskiego zapoznania się z senackim archiwum dotyczącym losów ofiar komunistycznej przemocy. To była przerażająca lektura. W 1998 r. sędzia Bogusław Nizieński, jedyny człowiek, który miał odwagę podjąć się trudnego zadania prowadzenia lustracji politycznej, zaproponował mi pracę w Biurze Rzecznika Interesu Publicznego. Tam ponure dokumenty dały mi obraz tego, jacy ludzie za jakimi działaniami stali. Potem przyszła emerytura i zająłem się dokumentowaniem historii Pragi.
PR: Czyli znowu Praga?
HAK: Zawsze Praga.
Hubert Kossowski zmarł w nocy z 21 na 22 Listopada 2015 r. i został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim 9 grudnia 2015. Będzie nam brakowało Jego wiedzy i zaangażowania.