,,Kapłan nigdy nie może pełnić swoich obowiązków w poczuciu własnej doskonałości, wzywając innych do nawrócenia, sam musi się nieustannie nawracać. Jeśli mamy innym pomagać do nawrócenia, musimy stale je podejmować w naszym życiu’’
List do Kapłanów na Wielki Czwartek 1979 r.
Przez ostatnie kilka miesięcy Kościół w Polsce przechodzi kryzys. Jednym z tematów, z którymi nie radzą sobie polscy hierarchowie jest pedofilia. Zapowiadane kroki uporządkowania tej sprawy nie przynoszą wymiernych korzyści. Kończy się tylko na posypaniu głowy popiołem. Realnych czynów jest mało. Na tym braku działania korzystają media, zwłaszcza te nieprzychylne, którym w sposób bardzo prosty przychodzi przedstawianie księży jako pedofilów, często bez przedstawiania rzeczowych i realnych dowodów. I tak rodzi się myślenie, że duchowni to gwałciciele, zboczeńcy, od których trzeba trzymać się z dala. A rodzi to bardzo okrutne skutki, chociażby w liczniejszych atakach na księży, również na tych, dla których grzech pedofilii jest czymś obrzydliwym. Na budynkach kościelnych wypisuje się obraźliwe, często wręcz wulgarne, hasła, a liturgia traktowana jest jak swego rodzaju spektakl, który można przerwać głosząc uwłaszczające godności chrześcijanina hasła.
Te same media, które wytykają palcami księży nie mają problemu, aby promować osoby ze świata showbiznesu, kultury, które realnie mogą mieć problem z pedofilią. Nie przeszkadzają im aktorzy wykorzystujący nastoletnie dzieci do swoich niecnych celów, a każdy taki wybryk tłumaczą tym, że taki jest świat. Mediom, które najbardziej atakują księży nie przeszkadzają gej-party, parady równości, na których dochodzi do różnych gorszących scen. Nie przeszkadza im, że wielu homoseksualistów wykorzystuje dzieci seksualnie, wręcz walczy się o ich prawa do adopcji dzieci i ubolewa się nad losem biednych, pokrzywdzonych gejów, którzy boją się o własne życie w zacofanej Polsce. Problem pedofilii był i jest. Tylko niektóre środowiska potrafią go dobrze ukryć lub w sposób przebiegły zamydlić społeczeństwu oczy. Ci którzy te sprawy nagłaśniają poddają się skutecznemu zastraszeniu.
Wracając do tematu przewodniego warto zadać pytanie, skąd się wziął dzisiaj kryzys w Kościele? Jednym z powodów jest to, że wielu księży z własnej wygody chce być traktowanych na wzór zachodni, jak urzędnicy, do których ludzie idą po usługę. Ksiądz dzisiaj w wielu przypadkach ma funkcję usługodawcy. Kapłan ma udzielić chrztu, komunii, ślubu, pogrzebać. Nie daj Boże, żeby zwrócił uwagę na to, co jest złe. Ksiądz nie może pouczyć, udzielić rady, zganić. Jedyne, co może, to w sposób wręcz bajkowy przedstawiać nauczanie Kościoła. Z Biblii ma wybierać te wersy, które pasują do współczesnych czasów, broń Boże nazywać homoseksualizm grzechem, bo to jest niewygodne. To jest mowa nienawiści. Brak tolerancji…
I tu można dojść do sedna sprawy. Księża często dla własnego spokoju spłycają naukę Kościoła, Ewangelii. Rezygnują z bycia pasterzami, przewodnikami. Miejsce to zajmują inni wielcy tego świata, którzy chcą ukształtować nauczanie Kościoła na własną modłę. Hierarchowie kościelni idą często na układ z władzą państwową stając się jej zakładnikami. Wy chronicie nas, my chronimy was. Niestety na przegranej pozycji stoją ludzie Kościoła, którzy nie patrząc na dobro swojej owczarni oddają ją za bezcen własnych wygód. Dziwimy się, że wielu biskupów, kardynałów w poprzednich latach kryło sprawców pedofilii. Ilu z nas się zastanowiło kto steruje nimi zza kulis?
Dlaczego Kościół Katolicki nie chce dokonać swoistego samooczyszczenia, autolustracji? Czy jest coś na rzeczy? Tego raczej się nie dowiemy. Ale każdy człowiek, zwłaszcza katolik, patrzy z bólem, jak jego Matka Kościół jest traktowana jak bazar, na którym każdy próbuje ubić własny interes. Dzisiaj wielu wysoko postawionych w hierarchii Kościoła boi się tknąć problemu pedofilii zasłaniając się niepamięcią lub brakiem wiedzy. Zapominają o tym, że tego tematu nie da się zamieść pod dywan. A lukę, która powstaje wypełniają media, które nie są przychylne Kościołowi.
Potrzeba nam pasterzy, którzy nie będą się bać podjąć tego tematu na poważnie. Nie tylko, gdy bracia Sekielscy mają premierę nowego odcinka swojego filmu, czy jak wyjdzie na jaw nowy skandal pedofilski z udziałem kapłana. Pasterz ma być przewodnikiem. Jak ufać tym, którzy przerzucają winę z jednego na drugiego, lub, nie daj Boże, obarczają winą pokrzywdzonego? Jak ufać temu, który przyznaje się do winy przyparty do muru? Ludzką rzeczą jest upadać… Ale diabelstwem jest robić dobrą minę do złej gry. Ksiądz, który jest współbratem dla drugiego kapłana nie powinien chronić jego złego postępowania i piętnować tych, którzy pokazują zło, ale w braterskiej miłości wezwać go do przyznania się i nawrócenia. Ewangelia w swej mądrości nakazuje w wielu momentach, aby upominać tych, którzy grzeszą. Jeśli człowiek jest rozsądny, to te napomnienia będzie traktować jako pomoc, a nie wojnę.
Kościół chce oczyszczenia? Niech zacznie od samej góry. Niech słucha również głosu pokrzywdzonych. I niech nie boi się głosić prawdy, która została przedstawiona w Ewangelii. Ludzie chcą kapłanów odważnych. Takich, którzy nie będą się bali powiedzieć niewygodnej prawdy. Nie będą się bali doradzić, a często zganić. Jeśli Kościół chce oczyszczenia, powinien w sposób stanowczy pozbyć się osób, które godzą w Jego dobre imię swoim nieobyczajnym zachowaniem. W przeciwnym razie temat jak bumerang będzie powracać, co będzie skutkowało pustymi ławkami na lekcjach religii w szkole, pustymi kościołami podczas liturgii, mniejszą liczbą powołań do kapłaństwa. Ludzi zwłaszcza młodych nie pociąga bylejakość, która niestety bardzo często prezentowana jest w naszych kościołach. Kościół, księża są od tego, aby pokazywać prawdę, która często jest niewygodna dla świata, niemiła dla ucha. Jeśli Kościół ugnie się przed siłami złego, on to wykorzysta. A religia zamiast być ostoją dla człowieka stanie się czymś małostkowym i często zbytecznym w życiu.
Jako praktykujący katolik, jako człowiek, domagam się uporządkowania m.in. problemu pedofilii w Kościele. Ale nie w taki sposób, że jego przedstawiciele będą pozywać swoich kapłanów przed sądy cywilne, gdy ci zadają pytania często niewygodne. Nie w taki sposób, że ofiary, gdy domagają się prawdy i zadośćuczynienia napotykają ścianę biurokracji lub przedawnienia. Jako katolik jestem w stanie wybaczyć również i taki czyn. Ale tylko wtedy, gdy popełniający przyznaje się do niego i postanawia poprawę oraz poddaje się karze. Bez względu na to, czy jest biskupem, księdzem czy zwykłym, prostym człowiekiem. Jako katolik, mogę obiecać wsparcie modlitewne w powrocie na drogę prawdy i prawdziwej miłości. Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, a nasza jedność może się umocnić najbardziej w chwilach, gdy w Kościele wzmaga się taka burza. A pasterze zamieniają się często w wilki…
2 Komentarzy
Delfina
Popieram. Bez szczerego rozliczenia, niestety prowadzimy do większych problemów i tragedii.
Andrzej Nowak
Bardzo ciekawie poruszony temat. Poruszony na trzeźwo. Problem istnieje i trzeba się z nim zmierzyć. Zamiatanie pod dywan nie jest dobre zarówno dla duchownych jak i dla laikatu. Jednak trzeba pamiętać, że dotyczy on nie tylko ludzi kościoła.