Szkoła Rolnicza na Brzozowej (gmina Ułęż, powiat Ryki) założona w 1896 r., na rzecz której swój majątek przekazał hrabia Kajetan Kicki stała się nie tylko miejscem kształcenia kolejnych pokoleń specjalistów upraw rolniczych, ale ważnym w kraju ośrodkiem badań naukowych. W okresie okupacji niemieckiej, dokładnie w 1942 r., szkoła zajęta została przez wojska niemieckie, które na jej terenie zorganizowały obóz szkoleniowy dla członków organizacji Hitlerjugend. Szkoleni w niej byli młodzi chłopcy pochodzenia niemieckiego, pochodzący w przeważającej większości z terenów zachodniej Polski. Jednak bardzo szybko istnienie w sąsiedztwie szkoły niemieckiej, w znacznym stopniu wpłynęło na życie lokalnej społeczności. Od samego początku członkowie Hitlerjugend prześladowali mieszkańców, dopuszczając się wobec nich różnego rodzaju nadużyć. Bardzo często stosowaną przez nich praktyką było zatrzymywanie napotkanych osób i wydawanie im komend, do wykonania których byli zmuszani pod groźbą użycia siły. W związku z tym zachowaniem coraz częściej zaczęły dochodzić do dowództwa AK skargi na uczniów niemieckiej szkoły. Dokładny plan akcji na Hitlerjugend przygotowany został przez miejscową Placówkę AK w Sobieszynie, której wielu żołnierzy, będąc przed wojną absolwentami szkoły, znało dokładnie jej teren. Jego wykonanie nadzorował Stefan Stachnio „Dębek”. W związku z sytuacją, iż w niedalekiej odległości od Brzozowej, w Podlodowie (2 km) i Ułężu (4 km) znajdowały się niemieckie lotniska, dowództwo AK brało pod uwagę możliwość dokonania przez Niemców szybkiej akcji odwetowej. Na terenie lotnisk znajdowały się również znaczne siły wojskowe. Dlatego cała akcja musiała być bardzo krótka i skuteczna. Datę akcji wyznaczono na 31 maja i miała się odbyć w ciągu dnia, co mogło stworzyć dodatkowe utrudnienia. Do jej wykonania wyznaczone zostały siły Placówki AK w Sobieszynie oraz Oddziału Powstańczego 15 PP „Wilków” AK Mariana Bernaciaka „Orlika”, który miał dowodzić całością akcji. Zgodnie z planem siły partyzanckie niepostrzeżenie otoczyły zabudowania szkolne i zajęły ustalone do ataku pozycje wyjściowe. Według założeń miano oczekiwać na nadejście komendanta szkoły oraz towarzyszących mu – kierownika majątku i esesmana. Kiedy oczekiwane osoby nadchodziły, jeden z partyzantów zbyt wcześnie wystrzelił, co spowodowało, że nadchodzący ukryli się w budynku szkolnym, a wraz z nim pozostali Niemcy. Wówczas nie było już innego wyjścia, zbyt wcześnie rozpoczęta akcja musiała zostać dokończona. Partyzanci szybko otoczyli budynek szkolny, w którym zabarykadowali się uczniowie Hitlerjugend oraz ich instruktorzy. Powstała sytuacja mogła wydawać się trudna do rozwiązania, ale bardzo szybko zostały podjęte przez „Orlika ” zdecydowane kroki. Spośród partyzantów wydzielona została sześcioosobowa grupa pod dowództwem Stefania Stachnio „Dębka”, który jako absolwent szkoły poprzez znane mu boczne wejście, wprowadził grupę do wnętrza budynku. Wśród wyznaczonych do wejścia do szkoły, znaleźli się również: Tadeusz Osiński „Tek”, Leopold Zadrożny „Szczupak” oraz Eugeniusz Madoń „Rower”. Po wejściu do budynku grupa partyzancka, na czele której szedł Stefan Stachnio, przy narożniku korytarza wpadła na oficera niemieckiego, który w rękach miał przygotowany do strzału karabin. Stachnio, który znalazł się najbliżej Niemca, wykazał się lepszą szybkością i z trzymanego w ręku Visa zastrzelił oficera. Wówczas, po tym strzale, z sali dla instruktorów wybiegli z bronią w ręku inni Niemcy, w wyniku czego wywiązała się obustronna strzelanina. Jednak i tym razem kule partyzanckie były szybsze i raniły trzech Niemców. Na skutek tego Niemcy podjęli decyzję o wycofaniu się do Sali, z której wybiegli i zaryglowali w niej drzwi. Ze względu na to, iż nie było dużo czasu, zrezygnowano z próby zdobywania sali instruktorów. Grupa żołnierzy AK dokonała sprawdzenia pozostałych pomieszczeń szkolnych, które okazały się puste. W tym samym czasie pozostali partyzanci, którzy przebywali przed szkołą dokonali zajęcia pozostałych budynków szkolnych, w tym m.in. magazynów i kuchni. Odbywało się to już bez żadnego oporu ze strony Niemców, którzy poddawali się bez walki. Następnie na plac przed budynkiem szkolnym zgoniono wszystkich uczniów Hitlerjugend, do których przemówił po niemiecku jeden z żołnierzy AK, nakazując im, aby do dnia następnego wynieśli się z terenów szkolnych. Po tym na rozkaz wydany przez Mariana Bernaciaka „Orlika”, ze względu na możliwość interwencji lotnictwa, całość sił partyzanckich szybko wycofała się z Brzozowej. Oddział AK poprzez las Sobieski udał się w kierunku na Kalinowy Dół i zajął kwatery koło Woli Gułowskiej Podczas całej akcji siły AK zdobyły 3 pistolety maszynowe, 12 karabinów, pistolet kalibru 7,65, parabellum oraz trochę amunicji i umundurowania. Zginął jeden oficer niemiecki, a trzech zostało rannych. Po stronie partyzantów odbyło się bez żadnych strat w ludziach, również nie było rannych. Niecałą godzinę po przeprowadzonej akcji z lotniska w Podlodowie wystartowały niemieckie samoloty, które w poszukiwaniu grupy partyzantów patrolowały okoliczne lasy. W teren także wysłane zostało wojsko, którego celem była penetracja przyległych wiosek. Akcja przeprowadzona 3 maja 1944 r. przez OP „Orlika” oraz żołnierzy Placówki w Sobieszynie zakończyła się ogromnym sukcesem. Kolejnego dnia Niemców już nie było w szkole, a okoliczna ludność mogła odczuć spokój. Zaznaczyć należy, iż okupant niemiecki nie dokonał żadnych akcji odwetowych na mieszkańcach gminy Ułęż.
Krystian Pielacha