Obecnie w samym środku wakacji 2020 r., pewni źli i zdeprawowani ludzie zbezcześcili figurę Chrystusa wkładając obrzydliwe szmaty na pomnik. Wcześniej jeden z tych sprawców fizycznie zaatakował jednego z obrońców życia poczętego. Akurat takiego, który specjalizuje się w pokazywaniu pomordowanych dzieci w łonie matki na skutek tzw. aborcji. Wybuchła awantura, z której najwięcej zysków zgarną prowokatorzy, dalekosiężni inżynierowie społeczni oraz wszelkiej maści wywrotowcy, często z zaburzeniami psychicznymi, czy szeroko pojęci rewolucjoniści lewaccy. Dlaczego tak się stało i czego to dowodzi?
Odpowiedź wbrew pozorom nie jest trudna dla obserwatora przemian, jakie zachodzą od roku 1989 w Polsce. Zostawmy na boku wszelkie LGBTQ-izmy, ponieważ one są tylko częścią składową całej operacji, którą nazwę dość swojsko „ Seks misja” lub dla odmiany „misja seksualna”. Otóż ta droga (przekształcenie, rewolucja) przemiany świata uporządkowanego w świat chaosu, bałaganu, a w konsekwencji świat totalitarnie uporządkowany zawsze wiedzie przez zdemoralizowanie narodów. Dlatego postawiono na seks jako narzędzie polityczne, społeczne i kulturowe, które ma stworzyć nowy ład. Seks i demoralizacja to najprostsza droga do przemiany. Każdy, kto odczuł na własnej skórze zdrady małżeńskie, rozwód, aborcję, różnorakie krzywdy seksualne wie, ileż ten nieporządek kosztuje człowieka, rodzinę, dzieci i narody i wie, jakie ciężary potem trzeba dźwigać. Zanim dojdziemy do, wydawać by się mogło, najbardziej awanturniczych LGBTQ-owców, gotowych z miesiąca na miesiąc wywoływać ostrzejsze burdy, trzeba wiedzieć, że nie było by to możliwe pod żadnym względem, gdyby wcześniej nie wydarzyły się rzeczy gorsze i tragiczniejsze w skutkach.
Tak, gorsze i niosące dramatyczniejsze skutki. Bandycki napad jakiegoś prowokatora, mężczyzny, udającego na oczach wszystkich kobietę i popieranego przez szerokie lewicowe media, w tym upokarzającym umysł kłamstwie mediów, polityków i prawników, że to rzeczywiście kobieta. Co zatem wydarzyło się wcześniej, co jest po stokroć gorsze od tego wybryku, zresztą w całej swej istocie prymitywnego? Stopniowa, konsekwentna utrata wiary katolickiej oraz moralności niemal całego narodu. Stopniowa, konsekwentna utrata wiary przez duchowieństwo polskie, w szczególności postawa biskupów i episkopatu, który praktycznie poza sporadycznymi niemal śmiesznymi oświadczeniami, nie próbuje postawić najmniejszej tamy tej powodzi demoralizacji od czasów tzw. wolnej Polski. Fala rozwodów wśród katolickich małżeństw sakramentalnych i ponownych związków cudzołożnych bez reakcji i przeciwdziałania ze strony władz Kościoła. Przykład z ostatnich dni, jak Jacek Kurski otrzymuje unieważnienie swojego kilkunastoletniego małżeństwa i bierze ponowny ślub kościelny publicznie, w tak charakterystycznym miejscu, wykazuje daleko idącą zgniliznę wśród duchowieństwa i to wysokiego szczebla. Młodzież żyje bez ślubu i zmienia sobie kochanków niemal jak zwierzęta w lesie, co rok to nowy. Dorośli czynią tak samo, a prawie wszyscy są ochrzczeni. Rewolucja seksualna przeorała cały Naród Polski. Małżeństwa katolickie, nawet jeśli niektóre pozostają trwałe, to nie są otwarte na potomstwo, dzieci rodzi się bardzo mało, wymieramy jako naród. Wszystkie przykazania są wśród katolików łamane, bez praktycznie żadnej reakcji władz kościelnych, bez żadnych środków zaradczych. Pełzająca rewolucja od lat, pełznie dalej i pełznąć będzie, ponieważ na swojej drodze nie spotyka najmniejszego oporu. A opór może postawić tylko wierny Chrystusowi Kościół, wierna wspólnota skupiona na postach, modlitwach i przebłaganiach. Ale tej wspólnoty nie ma, mała przerażona grupka wiernych błąka się nie wiedząc, co ma czynić. Od czasu do czasu jakiś wierny proboszcz coś próbuje zrobić, ale to zawracanie kijem Wisły. Rewolucjoniści zawodowi, opłacani i wspierani przez masonerię faktyczny rząd światowy dokonują kolejnych grabieży, pozyskują kolejne areopagi, które Kościół oddaje bez walki. Ten chuligański wybryk z tęczą na pomniku Chrystusa to spodziewany od dawna krok, który musiał się wydarzyć, jeśli wspólnota katolicka podnosi ręce do góry. Bezkarność rozzuchwala, to żadna nowość, to oczywistość. Za chwilę będą kolejne, większe i bezczelniejsze. To co było na zachodzie 30-50 lat temu, dziś gwałtownie przyśpiesza w Polsce.
Czy można się temu przeciwstawić? Czy w ogóle można coś zrobić w tej materii? Sądzę, że każdy może podjąć działania na miarę swoich możliwości. Zaproponuję to, co jest możliwe z mojego punktu widzenia, ojca i męża, i zaproponuję działania takie, jakbym teraz był kardynałem, szczególnie warszawskim. Przede wszystkim każdy ojciec, mąż, katolik i polski patriota ma obowiązek dobrze zdefiniować rzeczywistość wokół siebie i stanąć w prawdzie. Prawda jest taka, że mamy na wpół upadły Kościół, który materialnie dobrze stoi, lecz wiarę mocno utracił, nie głosi Chrystusowej Ewangelii, nie definiuje obecnych zagrożeń i przez palce patrzy na utratę wiary swoich wiernych. W warszawskich szkołach obok religii wchodzą na lekcje seks-edukatorzy za miejskie pieniądze, bez większych reakcji ze strony rodziców i żadnej reakcji ze strony władz kościelnych. Tak przekazywana wiara w szkołach to nieszczęście. Każda wierząca rodzina musi wziąć na siebie odpowiedzialność za pełne wychowanie dzieci do wiary katolickiej. Albo to będzie w domu zrobione gruntownie, albo nie będzie to zrobione wcale. Inaczej nasze dzieci będą w awangardzie tych szaleńców, wieszających tęczowe flagi na kościołach. Każda rodzina ma obowiązek szukać schronienia i przetrwania w większych wspólnotach, ponieważ w pojedynkę nie można przetrwać powodzi, jaka nadchodzi. Trzeba szukać wiernych i oddanych księży, a tacy jeszcze są, ale trzeba zdefiniować sobie cele oraz rzeczywistość. Konieczna jest wspólnotowa modlitwa przebłagalna za grzechy narodu i prośba o zachowanie wiary, jedności małżeńskiej i za Kościół. Trzeba na miarę możliwości przeciwstawiać się złu w sposób czynny. Nie wolno się zgadzać na ustępstwa. W pracy, w rodzinach, wśród znajomych trzeba bronić prawdy odważnie i konsekwentnie. Należy całkowicie zarzucić złudzenia, co do polityków, szczególnie tych pisowskich, którzy po cichu sprzyjają rewolucji, ale to odrębny temat, aby to udowodnić. Każdy ojciec i mężczyzna ma obowiązek sam szukać dróg wyjścia ,aby obronić swoje dzieci, małżeństwo i Ojczyznę na miarę swoich możliwości. Ma być kreatywny i odważny. Wypowiedziano nam wojnę i obecnie przegrywamy bitwę za bitwą. Jednak nie wolno powiedzieć sobie ,,za późno’’. Najwyższy czas rozpocząć kontrrewolucję. Nie rozpoczniemy jej inaczej, jak w swoim sercu. Tu musi być początek.
Co bym zrobił, gdyby mi przyszło teraz objąć tron kardynalski w Warszawie? Przede wszystkim wygłosiłbym orędzie do wiernych, że dalej to już non possumus z naszej strony. Zdefiniowałbym problemy i rany, jakie są w Kościele i zacząłbym wycinać wrzody. Najpierw te wśród duchowieństwa, zepsutych, posiadających kochanki, ukrytych sodomitów, słowem tych wszystkich, którzy zamiast być pasterzami są pastuchami. Trzeba koniecznie zarządzić ekspiacje za grzechy, wprowadzić posty, modlitwy i zadośćuczynienia. Z ambon powinna płynąć nauka twardej, prawdziwej katechezy. Katechezy takiej, jaka była przed Soborem, jednoznacznej, surowej, prawdziwej. Dzieci, młodzież, dorosłych trzeba na nowo nauczyć prawdziwego katechizmu, trzeba tego uczyć w kościele w niedzielę, po Mszach świętych, tworzyć nowe wspólnoty wiernych. Wiernych, którzy się znają z wiary, którzy są braćmi w wierze, a nie obcymi ludźmi spotykającymi się co jakiś czas w kościele na czterdziesto-minutowej Mszy i są sobie obcy. Tak wiele można zrobić mając apostolski zapał i zwykłą uczciwość. To, co bym zrobił, to w pierwszym rzędzie nie pozwolił wszystkim oszustom z PiSu na przystępowanie do Komunii świętej. Przez ostanie 5 lat zamordowano legalnie około 10 000 dzieci nienarodzonych, gdyż ci Judasze nie mają ochoty powstrzymać tego procederu zabójczego w imię sobie tylko wiadomych celów. Do Komunii jednak publicznie przystępują, klękają na Jasnej Górze, a krew mają na rękach. Trzeba przywrócić porządek tam, gdzie go niema. To obecnie zadanie dla duchowieństwa, gdyż mają władzę w Kościele i odpowiedzialność przed Bogiem.
Podsumowując, chcę podkreślić wyraźnie, to nie LGBTQ wyznacza nowe pole bitwy. To nasza nieudolność i zajęcze ustępowanie im miejsca pozwoliły im na takie sukcesy. Garstka wyrostków i gówniarzy, wsparta cichym poparciem machiny urzędniczej wyznacza nowe pola bitwy, na których odnosi swoje rewolucyjne zwycięstwa, a my tylko ustępujemy. To się musi zmienić. Jednak nie zmieni się to nigdy i nic nigdy nie zrobisz, jeśli nie zmienisz własnego serca i postawy. Jeżeli boisz się jutra, jeżeli boisz się głosić prawdę nawet wśród trudnych warunków to przegrałeś. Przegrałeś z samym sobą w pierwszym rzędzie. Decyduj więc, teraz!
