Wspominając morze krwi stalinowskiego Wielkiego Terroru, pamiętamy o Wielkim Głodzie na Ukrainie, przymusowej kolektywizacji rolnictwa, zsyłkach na Sybir czy Kołymę, ale Operacja Polska NKWD przeprowadzona w latach 1937-1938 gdzieś nam znika… Właśnie przypada jej 82. rocznica.
Eksterminacja polskiego narodu objęła Moskwę, Leningrad, Krasnojarsk, Kraj Dniepropietrowski i całą Syberię. Polacy na terenie ZSRR traktowani byli jak Żydzi w III Rzeszy. W latach 1937–1938 na terytorium Związku Radzieckiego żaden Polak nie mógł czuć się bezpiecznie. Więźniarki NKWD podjeżdżały zawsze w nocy. Później były uderzania kolbami karabinów w drzwi, aresztowanie i wywózka w nieznane. Aresztowani trafiali do obwodowych komend NKWD, a tam po przesłuchaniu, mającym na celu wydobycie informacji, czekało ich rozstrzelanie. Na polskich mieszkańców ZSRR padł strach. Ziemie wcielone w skład Białoruskiej i Ukraińskiej Republiki Sowieckiej na mocy traktatu ryskiego, kończącego wojnę z bolszewikami, stały się miejscem kaźni 110 tysięcy Polaków.
Mordowano masowo. Najpierw na podstawie list zatwierdzonych w Moskwie, potem na celowniku znalazły się osoby, których nazwiska kończyły się na „ski” i „ska” albo brzmiały po polsku, a jak było za mało, szukało się nazwisk w książce telefonicznej. Na mocy rozkazu nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r. wydanego przez komisarza spraw wewnętrznych Nikołaja Jeżowa, zatwierdzonego przez Stalina i Biuro Polityczne WKP(b), rozpoczęło się starannie zaplanowane ludobójstwo. Gdziekolwiek byli Polacy, tam trwała wojna przeciwko nim. Bez brania jeńców, mordowano strzałem w tył głowy, żeby mieć pewność, że ofiara na pewno umrze.
Pod pretekstem przynależności do organizacji szpiegowskiej z siedzibą w Warszawie, a nazwanej na Łubiance „Polska Organizacja Wojskowa”, mordowano polskich działaczy, księży, rolników, urzędników, chłopów, nauczycieli, leśników. Organizacja, na którą powoływała się NKWD, faktycznie istniała. Założona była przez Józefa Piłsudskiego w roku 1915, a rozwiązana w 1921 w niepodległej II Rzeczpospolitej.
Zanim władze ZSRR postanowiły ostatecznie rozprawić się z Polakami, pokładano w nich pewne nadzieje. Po klęsce w 1920 r. postanowiono stworzyć małą „czerwoną” Polskę na terenie ZSRR. Ten zabieg miał pozwolić na wykształcenie odpowiedniej kadry, która w przyszłości weźmie dział w inwazji na II Rzeczpospolitą, a następnie obejmie władze w „czerwonej” Polsce. Utworzono dwa rejony narodowe w 1925 r. – „Marchlewszczyznę” na Ukrainie oraz „Dzierżyńszczyznę” na Białorusi w 1932 r. Inicjatorami powstania obwodów narodowych był Feliks Dzierżyński, Feliks Kon i Julian Marchlewski. Eksperyment w obu obwodach zakończył się wielkim niepowodzeniem. Wynikało to z ogromnego przywiązania Polaków do tradycji narodowej i głęboko zakorzenionego katolicyzmu. Polacy mieszkający na „Marchlewszczyźnie” i „Dzierżyńszczyźnie” opierali się również kolektywizacji rolnictwa, a aktywistów partyjnych witali kosami i siekierami.
W połowie lat trzydziestych stosunek Moskwy do Polaków zmienił się. W 1936 roku postanowiono rozwiązać „Marchlewszczyznę”. 28 kwietnia 1936 r na podstawie uchwały Rady Komisarzy Ludowych ZSRR rozpoczęto wywózki Polaków na Syberię. Liczbę wywiezionych – zgodnie z raportami końcowymi NKWD – można oszacować na 50 tysięcy.
Na przełomie lata i jesieni 1937 r. postanowiono ostatecznie rozwiązać kwestię polską. Wspomnianym już rozkazem 00485, wszystkich Polaków mieszkających w ZSRR uznano za obywateli radzieckich, szpiegów na usługach warszawskiego wywiadu. Nikołaj Jeżow, zwany „Krwawym karłem” (pseudonim nadany mu z powodu brutalności, bezwzględności i niskiego wzrostu), wprowadził podział aresztowanych na dwie kategorie. Pierwsza kategoria, do której należały wszystkie szpiegowskie, dywersyjne i powstańcze kadry wywiadu podlegała rozstrzelaniu. Druga kategoria, składająca się z mniej aktywnych Polaków, była traktowana lżej – podlegała osądzeniu w więzieniach i łagrach z wyrokiem od 5 do 10 lat.
Ze względu na ogrom skali zaniechano procedur prokuratorskich, sędziowskich oraz stosowania obowiązującego prawa. Specjalnie dla Polaków stworzono nowy tryb rozpatrywania spraw – „system albumowy”. Polegał on na tym, że lokalni szefowie NKWD wpisywali nazwiska aresztowanych do specjalnego zeszytu, a obok umieszczano krótki opis ich „zbrodni” przeciwko ZSRR. Całość, w grubych albumach (tak wiele było nazwisk), przesyłano do Moskwy, gdzie automatycznie wpisywano wyroki. W 80 proc. była to kara śmierci. Działania NKWD nabrały takiego tempa, że do Moskwy docierały listy z nazwiskami ludzi już rozstrzelanych, więc od września 1937 r. decyzje podejmowały już lokalne komendy NKWD.
Represje dotknęły również członków rodziny rozstrzelanych. Specjalnym rozkazem 00486 żony „zdrajców” miały otrzymać od 5 do 8 lat zesłania do obozu pracy. Dzieci „niebezpieczne socjalnie” w zależności od wieku i „stopnia niebezpieczeństwa” miały być umieszczane w obozach pracy, koloniach poprawczych lub domach dziecka o zaostrzonym rygorze. Rozkaz Jeżowa wskazywał również, jak należy postępować z matkami karmiącymi piersią, chorymi lub z chorymi dziećmi. Nie należało ich aresztować i zsyłać do obozów natychmiast, ale dopiero po zakończeniu karmienia piersią lub wyzdrowieniu. W praktyce nikt szczególnie tego nie przestrzegał. Kobiety w zaawansowanej ciąży, a także te karmiące piersią były wysyłane w nieludzkich warunkach na Syberię. Miejsc w sierocińcach brakowało i bardzo często dzieci po aresztowaniu rodziców zostawiano na pastwę losu. Często kilkuletnie maluchy błąkały się po miastach i wsiach, dopóki nie zmarły z wycieńczenia. Tych ofiar oczywiście nikt nie wpisywał do oficjalnych statystyk, co sprawia, ze liczba ofiar Operacji Polskiej jest znacznie wyższa.
Pieczę nad całą operacją sprawował osobiście Stalin, na którego biurko regularnie trafiały szczegółowe raporty dotyczące z przeprowadzania Operacji Polskiej. Mimo, iż pierwotnie operacja miała trwać trzy miesiące, ostatecznie przedłużono ją aż do listopada 1938 r., co oznacza, że ciągnęła się grubo ponad rok. Dopiero wtedy towarzysz Józef Stalin uznał, że Polacy zostali już wystarczająco przetrzebieni, a akcja osiągnęła zamierzony cel i można ją zatrzymać. Tak też się stało. Z Moskwy nadszedł rozkaz: Stop! Kolejnym krokiem – co było charakterystyczne dla Związku Sowieckiego – było wymordowanie ludzi, których użyto do przeprowadzenia rzezi Polaków.
W latach PRL horror lat trzydziestych XX wieku zapisał się, jako „okres stalinowskich wypaczeń”, których ofiarami w pierwszej kolejności byli członkowie Komunistycznej Partii Polski. Na zachodzie świadomość o tragedii Polaków jest zerowa. Wynika to z faktu, że następca Stalina – Nikita Chruszczow – machinę propagandową sprowadził jedynie do procesów pokazowych czołowych działaczy partii bolszewików.
Dzisiaj w społeczeństwie wzrasta świadomość o tragedii naszych współbraci, ale wciąż nie zajmuje ona należnego miejsca w zbiorowej pamięci obok Katynia, Rzezi Wołyńskiej czy Powstania Warszawskiego. Wielki Terror w Związku Sowieckim budzi na całym świecie olbrzymie zainteresowanie i jest przedmiotem wielu dyskusji. Tyle że mało kto wie, że co piątą jego ofiarą był Polak. Wynika to z faktu, że w samej Polsce ludobójstwo, którego ofiarą w latach 1937–1938 padli nasi rodacy w Związku Sowieckim, nie budzi większego zainteresowania. Niestety…
Warto zwrócić uwagę, że Operacja Polska otwiera nową kartę w historii komunistycznego ludobójstwa. O ile do tej pory bolszewicy mordowali ludzi z powodu ich pochodzenia społecznego, to w przypadku Operacji Polskiej pierwszy raz wzięli na cel konkretną grupę etniczną. A jedynym „grzechem” ofiar Operacji Polskiej NKWD była ich narodowość i pochodzenie.