Żołnierz w randze kapitana, kapelan Armii Krajowej i WIN ps. „Zielony”, harcmistrz Rzeczypospolitej Polskiej zamordowany 20/21 stycznia 1989 r. w wieku 75 lat – rocznik 1914. Odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, Medalem Wolności Żołnierskiej, Medalem Wojska. Kawaler Krzyża Srebrnego Virtuti Civili. Męczennik za wiarę i wolność i niepodległość. Polak – patriota – ksiądz – wychowawca – nauczyciel – proboszcz. Pogrzeb odbył się 26 stycznia 1989 r. o godzinie 12:00 w Kościele p.w. św. Karola Boromeusza w Warszawie. W oddzielnej mszy o godz. 17:30 żegnali go księża przyjaciele dekanatu żoliborskiego.Ksiądz Niedzielak uważany był za twórcę powązkowskiego sanktuarium pomordowanych Polaków na Wschodzie. Był gorliwym patriotą, uczciwym i pobożnym człowiekiem głębokiej wiary i wspaniałym nauczycielem największych ludzkich wartości. Orędownik uczciwej i niezawisłej Polski, niepodległej i solidarnej, oddany Bogu i Polsce. Był współtwórcą powołania Wspólnoty: Rodzina Katyńska – Rodzina Polska. Zaangażowany w niesienie pomocy Polakom mieszkającym na terenach odłączonych po II wojnie światowej – na Kresach wschodnich.Od dnia 25. lutego 1961 r. do dnia 25 lu-tego 1977 r. pełnił funkcję proboszcza Parafii Matki Bożej Loretańskiej przy ul. Ratuszowej 5 (obecnie 5A) przejmując obowiązki od ks. Antoniego Haze. Osoba nie bardzo skromna, ale z bardzo wielką charyzmą i zaangażowaniem w to, co robiła. Człowiek bardzo wielkiej wiary, mający na względzie Bożą prawdę i ludzkie wartości. Walczył o uczenie pamięci pomordowanych na wschodzie żołnierzy i zwykłych Polaków w obozach zagłady, szczególnie tych zamordowanych w Katyniu i Charkowie. Urodził się w Płocku. Okoliczności II wojny światowej skłoniły go do wstąpienia do Metropolitalnego Sanktuarium Duchownego w 1940 r., jeszcze przed maturą. Uczestniczył w walkach jako żołnierz Armii Krajowej ps. „Zielony”. Był kapelanem Okręgu Łódź AK.Jego duchowym mentorem był abp Stefan Sapieha, metropolita krakowski. Często pełnił funkcję łącznika z Delegaturą Rządu na Kraj, przekazując zaszyfrowane wiadomości do kurii krakowskiej z Warszawy. Właśnie w połowie 1944 r. dostarczył informacje na temat zbrodni katyńskiej i ekshumacji jakiej dokonali Niemcy w zbiorowych grobach ujawniając sowieckich sprawców tego ludobójstwa. To była przełomowa chwila poznania prawdy o ludobójstwie dokonanym na Polakach. Walczył w Powstaniu Warszawskim w 1944 r. Związany był nie tylko z AK, ale też z ruchem Wolność i Niezawisłość (WiN), co doprowadziło go do zdrady konspiracyjnej wraz z oskarżeniem przez NKWD i osadzeniem w areszcie śledczym na kilka miesięcy. W roku 1946 powrócił do Warszawy aby podjąć trudy odbudowy kościołów w stolicy, m.in. Świętej Trójcy na Solcu – z uwagi na zabitych powstańców i żołnierzy Wojska Polskiego, którzy w liczbie ok. 2300 przedarli się na Cypel Czerniakowski i nadbrzeże Śródmieścia, a także Kościół Wszystkich Świętych w Śródmieściu. Powołany został do pełnienia posługi na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie związany był z kościołem p.w. św. Karola Boromeusza. Pełnił tam nie tylko posługę kapłańską, ale też administracyjną jako dyrektor cmentarza na Powązkach. Właśnie wtedy mógł połączyć swoją wiedzę o zbrodni katyńskiej z pomordowanymi skrytobójczo żołnierzami AK. Jednakże nigdy nie przejawiał nienawiści, ale był bardzo gorliwym zwolennikiem mówienia gorzkiej prawdy o tej okrutnej zbrodni sowieckiej. 25 lutego 1961 r. został mianowany proboszczem parafii Matki Bożej Loretańskiej na warszawskiej Pradze, przejmując pieczę nad sanktuarium Matki Bożej i klasztorem ojców bernardynów. Wówczas też wspominał dawne dzieje licznych wojen, zaczynając od potopu szwedzkiego i powstania kościuszkowskiego, które zakończyło się rozbiórką największej wówczas budowli Pragi tj. klasztoru i kościoła oo. bernardynów zainicjowanego powołaniem Fundacji Feliksa Kryskiego w 1595 r., a następnie zakończoną budową w latach 1628-1638 kościoła i budową w latach 1640-1644 „Domku Loretańskiego” – przy poparciu ówczesnego biskupa płockiego ks. Henryka Firleja oraz króla Zygmunta III Wazy.W Parafii Matki Bożej Loretańskiej ks. S. Niedzielak poza zwykłą posługą kapłańską zajmował się organizowaniem szkolenia religijnego, nauczaniem katechizmu i przygotowaniem do I Komunii, a także do bierzmowania. Wielki wówczas wyż demograficzny sprawił, że były olbrzymie trudności w zapewnieniu właściwej ilości sal katechetycznych. Wykorzystywano nawet strych obecnego Kościoła MBL i piwnice plebanii. Przekazywana rzeczywista informacja o prawdzie historycznej w miejscu, gdzie nieopodal był słynny Komisariat i Prokuratura przy ul. świętych Cyryla i Metodego, sprawiła, że kazania prałata S. Niedzielaka były „solą w oku” ówczesnej władzy komunistycznej. Na jego kazanie w czasie sumy przychodziły tysiące wiernych, tak, iż nie tylko sam kościół, ale też obrzeża na zewnątrz nie były w stanie wszystkich pomieścić. Dbając o możliwość zapewnienia właściwych warunków sprawowania mszy, zaczęto ją odprawiać na zewnątrz, aby większa grupa ludzi była w stanie wysłuchać głoszonych kazań i brać czynny udział w uroczystościach religijnych. Ołtarz umieszczony został na zewnątrz, przed głównym wejściem do kościoła, a jego część została zadaszona. W krótkim czasie ok. 1968 r. rozbudowano zadaszenie przed wejściem do kościoła tak, aby wierni nie musieli być narażeni na opady atmosferyczne. Niestety, te działania doprowadziły do konfliktu z władzami konserwatorskimi i administracja państwową. Represje wówczas były tak silne, że ks. S. Niedzielak został zabrany w wiosenny poniedziałek 1968 r. i wypuszczony po 48 godzinach. Zanim zdołał jednak dojść do bramy parafii, gdzie stali funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, został ponownie zatrzymany na kolejne 48 godzin. Zdarzenia powtórzyły się po kolejnych 2 dniach, ale za to w niedzielę mógł odprawić sumę. Poinformował parafian, że jego mieszkanie zostało zaplombowane, a od niego zażądano wydania ksiąg z nazwiskami osób przystępujących do Pierwszej Komunii, jak też ich rodziców. Nie wydał ani jednego dokumentu i nie podał ani jednego nazwiska, ale za to skradziono z plebanii i mieszkania proboszcza szereg dokumentów. Do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie okładki tych dokumentów. Ksiądz w swoich wypowiedziach nigdy nie nawoływał do zemsty czy odwetu. Zawsze wskazywał na cierpienia Jezusa i Jego drogę krzyżową, ale przede wszystkim uczył miłosierdzia i przebaczenia winy oprawcom i krzywdzicielom. Był jednak do granic bólu wytrwały w głoszeniu najnowszej historii, przywołując działania agresorów i najeźdźców II wojny światowej: Niemców i Rosjan. Pokazywał palcem na Katyń, Ostaszków i wiele innych miejsc martyrologii polskiej. Kazał dbać o tę pamięć. Dbał też o parafian, aby słuchając jego kazań nie mokli na deszczu. Właśnie wspomniane zadaszenia powodowały, że grono słuchaczy słowa Bożego i historii II wojny światowej opowiadane ustami naocznego świadka – księdza, były nie do zaaprobowania przez ówczesne władze państwowe. Warto zwrócić uwagę na piwnice budynku przy ul. Cyryla i Metodego, gdzie osadzonym był ks. Stefan Niedzielak. Słynne wówczas było powiedzenie: „Cyryl jak Cyryl, ale te jego metody”. Odnosiło się to do oceny postawy ówczesnych milicjantów i funkcjonariuszy SB.
Jako mały chłopak, kilkuletni ministrant, byłem naocznym świadkiem tych zdarzeń i represji stosowanych wobec księdza proboszcza. Proboszcz próbował dokonać odbudowy zniszczonego kościoła oo. bernardynów, opracowując plany i prowadząc działania administracyjne, a także przygotowując pierwsze prace archeologiczne na terenie dawnej zabudowy (obecny południowo-zachodni narożnik kościoła MBL). Opracowane zostały nawet plany budowy olbrzymiego sanktuarium w miejscu dawnego kościoła, ale władze administracyjne nie zezwoliły na realizacje tych planów. Opracowane były wówczas projekty wstępne budowy, które również przetrwały fragmentarycznie do dnia dzisiejszego. Nałożono na księdza proboszcza i na parafię nie tylko kary finansowe, ale też administracyjne i karne. Wielokrotnie w jego obronie występował osobiście ks. Stefan Wyszyński, który również był osadzony w areszcie. Ponownie ks. Stefan Niedzielak stanął przed wymiarem „sprawiedliwości”, gdzie został skazany na karę w zawieszeniu. Z tego też powodu został przeniesiony do kościoła św. Karola Boromeusza, za namową ks. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski. Włączył się aktywnie w działania konspiracyjne Komitetu Obrony Robotników (KOR) oraz „Ruch Światło i Życie”. Ks. Stefan Niedzielak miał marzenie budowy Sanktuarium „Poległym i Pomordowanym na Wschodzie”. Te działania zajęły mu wiele lat, ale były uwiarygodnione zapisami i licznymi dowodami zbrodni. W ścianę kościoła wmurowano ponad tysiąc tabliczek z nazwiskami pomordowanych ofiar, w obrębie pomnika – krzyża upamiętniającego haniebne zbrodnie NKWD. Nad głównym ołtarzem umieszczona została szczególna pamiątka – jego replika obrazu Matki Bożej Kozielskiej. Wzniesione sanktuarium zostało poświęcone przez ks. Józefa Glempa, prymasa Polski w 1989 r. W tym samym roku zamordowano na tle politycznym na terenie Polski 8 księży. Jego zbrodnię przypominał mu UB, w tym zbrodnię ks. Jerzego Popiełuszki 19.10.1984 r gdzie rozpoczął się okres tragicznych i męczeńskich zbrodni. Właśnie w 1989 r. – roku upadku systemu komunistycznego w Europie. Papież święty Jan Paweł II był zwierzchnikiem Kościoła, który przechylił szalę tego upadku, ale jego przedstawicielami w Polsce, w Warszawie byli tacy księża jak Stefan Niedzielak i Jerzy Popiełuszko. Zginęli za wiarę i głoszenie wartości niepodległej i suwerennej Polski, z poszanowaniem bliźniego, ale przede wszystkim wybaczania krzywd i darowania winy za popełnione zbrodnie – pamiętając o krwawej historii. To były i są nadal najlepsze wzorce do naśladowania w żywej lekcji historii. Ksiądz S. Niedzielak nauczył wielu ludzi miłować nieprzyjaciół, ale też uczył tolerancji i empatii, jak to teraz ładnie się mówi. Był najlepszym wzorcem zwykłego patriotyzmu, ucząc znaczenia słów: „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Pamiętam zdjęcia z 21. stycznia 1989 r., kiedy pokazano na schodach ciało ks. Stefana Niedzielaka ułożone twarzą przed wejściem do plebani w kierunku schodów. Jesienią 2019 r. o godzinie trzeciej nad ranem mogłem zapoznać się z materiałem historycznym IPN, gdzie prezentowano wizję lokalną z terenu parafii, wskazując na przyczynę śmierci przewrócenie się księdza na fotelu i złamanie 3 i 4 kręgu szyjnego. Moja osobista rozmowa z bratem zamordowanego, wskazywała, że miał on złamany i wbity nos na głębokość ok. 1,5 cm w głąb czaszki. Był to skutek prawdopodobnie silnego ciosu w nos, który spowodował jego złamanie, jak też złamanie kręgów szyjnych. Widziałem jak plecy i jeden rękaw sutanny księdza był zabrudzony białym pyłem, tak jakby go przeciągnięto po posadzce betonowej np. sprzed wejścia i ułożono w pokoju. Te fakty świadczą jednoznacznie o zbrodni, a nie o rzekomym „bujaniu się w fotelu i nieszczęśliwym upadku ze skutkiem śmiertelnym” – jak podano oficjalnie w komunikacie prokuratury. Jego rodzony brat był na sekcji zwłok i potwierdził złamanie nosa, z przemieszczeniem kości w głąb czaszki na 1,5 cm, o czym nikt nigdy oficjalnie nie wspomniał.
Zatem ks. Stefan Niedzielak został ZAMORDOWANY – o czym też osobiście mogę zaświadczyć. Jego zasługi zostały upamiętnione wstawieniem dodatkowego krzyża, wykonanego ze stali nierdzewnej, wstawionego na platformę kolejową pomnika pomordowanych zesłańców, ustawionego na ul. Stawki w Warszawie. Obecnie spuściznę po zamordowanym ks. Stefanie Niedzielaku prowadzi nowy proboszcz ks. Zbigniew Kloch z udziałem Jego Ekscelencji Romualda Kamińskiego na warszawskiej Pradze. Zasługi tych księży widzimy na własne oczy, a ich słowa również zapadają nam w pamięci, szczególnie uczenie modlitwy we własnej intencji i samooceny swojej postawy.