Mało kto ma świadomość zbliżającej się wielkimi krokami okrągłej, bo 100 letniej, rocznicy przyznania Polkom prawa do głosowania i udziału w wyborach. Prawo to zostało nadane dekretem Tymczasowego Naczelnika Państwa – Józefa Piłsudskiego- dokładnie 28 listopada 1918 roku. Zapewne ruchy feministyczne się połapią bliżej daty, przepraszam za ironię tego ostatniego zdania, jednak uważam, że hańbią one swą postawą pamięć sufrażystek i naszych przodków, jako, że kraj nasz był jednym z najbardziej tolerancyjnych i dających kobietom szerokie uprawnienia dużo wcześniej niż inni, by nie rzec, że tradycyjnie. W jaki inny sposób zaistniały by osoby takie jak Św. Jadwiga Andegaweńska, szerzej znana jako królowa Jadwiga, żona Jagiełły i jedyny w naszej historii Król płci żeńskiej, czy Hrabina Delfina Potocka, zwana “pół diabłem weneckim” czy Emilia Plater. Wracając jednak do meritum, choć walka polskich sufrażystek odbywała się równolegle do tej ich koleżanek z zachodu, to w Polsce one osiągnęły swój cel o min. 10 lat wcześniej niż gdzie indziej. Polska stała się pierwszym państwem w Europie, którą zwiemy ‘cywilizowaną’, przyznającym kobietom to prawo. Sowieci swym kobietom to prawo przyznali w 1917 w wyniku Rewolucji, jednak był to ruch czysto polityczny oparty o chęć zwiększenia elektoratu i nie wypływający z działań samych zainteresowanych. Na przeciwległym, niechlubnym końcu, znajduje się kraj powszechnie uważany za niezwykle demokratyczny – Szwajcaria. Oni swoim matkom i córkom pozwolili głosować dopiero latach 70tych XX w. Prawo do głosu zawdzięczamy, my Polki, nie tyle co dobrej woli naszych Panów, ale udziałowi naszych pra-pra-pra-babek w zrywach wolnościowych, aktywnej działalności politycznej. Jedną z prekursorek walki o prawa kobiet do głosowania był Paulina Kuczalska-Reinschmit, która w drugiej połowie XIX w publikowała artykuły na ten temat poszerzając wiedzę i świadomość przedstawicieli obu płci. W jej ślady poszło wiele. Doszło do tego, że Marszałek, choć sam zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi i twierdzący, że „mentalność kobiety z natury jest konserwatywna i łatwo jest na nią wpływać”, w końcu uległ. Znaczny wpływ podobnież miała tu jego druga żona – Aleksandra- która sama siebie określała ‘zaciekłą feministką’ i apostołem aktywnego udziału kobiet w siłach zbrojnych. Patrząc na obecne czasy i wydarzenia trudno oprzeć się wrażeniu, że niewiele się zmienia w umysłowości/świadomości ludzkiej. Wielu wciąż wierzy, że jednym celem kobiet w życiu jest rodzenie dzieci i opieka nad domem, i że są w jakiś sposób gorsze od Panów. Osobiście uważam, że rzeczywiście pewne role i konstrukcja umysłowo-fizyczna predefiniuje pewne role, ale wierzę, że każdy też ma prawo wyboru i jeśli czuje się lepiej wykonując np. zawód mechanika czy naukowca, to powinien mieć taką szansę, bez parytetów, móc go wykonywać. Mierzi mnie jednak, że z jednej strony mamy ‘wojujące feministki’ walczące o parytety, które w moim mniemaniu nie mają racji bytu, a z drugiej strony mało która z nich włącza się rzeczywiście w politykę, czy też głosuje. Statystyki przedstawione przez Instytut Praw Publicznych mówiące o tym, że Polski są w czołówce światowej pod względem aktywnego udziału, to jednak wynik w postaci 24% głosujących z uprawnionych w 2014 roku jest daleki od ideału. A może, drogie Panie, miast protestować byście wybrały inne kobiety i w ten sposób osiągnęły to na czym Wam zależy? Co Wy na to? Ja na pewno będę głosować choć mój wybór nie będzie opierał się na perspektywie płci a poglądów.