Kardynał Adam Kozłowiecki, syn Adama Kozłowieckiego herbu Ostoja i Marii z Janochów – późniejszy jezuita, misjonarz, były więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz i Dachau – po wojnie – pierwszy arcybiskup Lusaki, zasłużony dla Kościoła zambijskiego(dawnej kolonii brytyjskiej Rodezja) urodził się 1 kwietnia 1911 r. w Hucie Komorowskiej, majątku rodzinnym koło Rzeszowa. O sobie pisze tak: „Urodziłem w Prima Aprilis – zapewne to tłumaczy nieco owe pomysły Opatrzności Bożej.” Kardynała Adama Kozłowieckiego nie poznałam osobiście, a znajomość z Kardynałem Adamem Kozłowieckim SJ, „Misjonarzem z Buszu – Wielkim Polakiem” zapoczątkowały listy pisane przez Kardynała do mojego Stryjka, księdza kanonika Leona Stępniaka(1913-2013), zmarłego w wieku stu lata, współwięźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau. Kardynał latach 1921-1925 był uczniem założonego w 1886 r. Zakładu Naukowo – Wychowawczego św. Józefa w Chyrowie, prowadzonego przez jezuitów. Święcenia kapłańskie przyjął 24 czerwca 1937 r. w Lublinie. Śluby zakonne złożył już po wojnie, 15 sierpnia 1945 r. w Rzymie. Pochodził z zamożnej rodziny. Ojciec, hrabia Adam Kozłowiecki był wielkim społecznikiem. Atmosfera panująca w rodzinnym domu zapewne miała ogromny wpływ na wychowanie syna, późniejszego kardynała. Wspominając później moment powołania, kardynał zwykł mówić: „Pan Bóg sam zdecydował i pchnął mnie do jezuitów. Dlaczego? Nie wiem.” Postąpił tak wbrew woli Ojca, który pogodził się z wyborem syna, dopiero kiedy ten odprawił mszę prymicyjną w Majdanie Królewskim, wchodzącym w skład majątku. Lata wojny 1939-1945 przeżył w nieludzkich warunkach niemieckiego więzienia w Krakowie na Montelupich i w Wiśniczu oraz w niemieckich obozach koncentracyjnych Auschwitz i Dachau. W wydanych po wojnie wspomnieniach „Ucisk i strapienie”(1967) pisał: „Gdybym nie wierzył w istnienie szatana, Niemcy przekonaliby mnie o jego istnieniu”. Do końca życia w listach pisanych z misji do kolegów – obozowiczów, w rozmowach, wywiadach wracał pamięcią do tamtych dni. Z poczuciem humoru opowiadał, że niejaki pan Adolf Hitler zafundował mu kilkuletnie niemiłe „wakacje”. Przeżycia tych strasznych lat uważał jednak za szczególną łaskę. Obóz koncentracyjny był czasem wszechobecnej nienawiści i przemocy, ale kapłaństwo – sprawiło, że zachował wiarę w człowieka i miłość. Wybuch II wojny światowej zastał Adama Kozłowieckiego w Chyrowie. Był w grupie księży przeznaczonych do tzw. „pogotowia kapłańskiego” – polegającego na udzielaniu przez kapłanów – podczas bombardowania miasta – rannym ostatniego namaszczenia olejami świętymi, słuchania spowiedzi, udzielania rozgrzeszenia. Był porażony ludzkim cierpieniem: „(…)Wśród gruzów ranni i trupy. Udzielam warunkowych rozgrzeszeń i namaszczeń. Zaopatrzyłem 43 rannych, i to ciężko rannych, w tym ani jednego żołnierza. Zły jestem sam na siebie, że aż tak wielkie wrażenie wywarł na mnie pierwszy widok wojny.” Z polecenia rektora dziewiątego września 1939 r. z grupą kleryków wyjechał z Chyrowa. Do Krakowa dotarł 26 października, gdzie został mianowany odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze kolegium jezuitów.W ramach „Inteligenzaktion” 10 listopada 1939 r. został aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu na Montelupich w Krakowie, tutaj przebywał do 2 lutego 1940 r.
Więzień Auschwitz nr 1006
Bramę niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz przekroczył 20 czerwca 1940 r. Był w jednej z pierwszych grup więźniów osadzonych w tym obozie. Należy podkreślić, że pierwszymi więźniami Auschwitz byli Polacy. Auschwitz – niemiecki obóz zagłady założony na terenie polski w 1940 r. był dopiero w trakcie rozbudowy. Z pamiętnik Ucisk i strapienie, spisanego po wojnie:(…) Wjeżdżamy na jakąś bocznicę kolejową, dawno już nieużywaną, bo jedziemy powoli, a koła zgrzytają na szynach okropnie. Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy, co nas tutaj czeka, ale stwierdziłem to później niejednokrotnie, że nie tylko we mnie, ale w wielu innych pozostało niezatarte wspomnienie tego złowieszczego zgrzytu kół na bocznicy wiodącej do obozu oświęcimskiego. W końcu wśród krzyków i bicia wypędzają nas z wagonów i ustawiają na placu pomiędzy dwoma budynkami. Duchowni w sutannach zwracają powszechną uwagę. Po wyczytaniu nazwisk i stwierdzeniu stanu liczbowego transportu zaczyna się rozbieranie, przebieranie, badanie lekarskie i rejestracja. Przeszliśmy już raz przed wywiezieniem nas z Krakowa do Wiśnicza przyjemność paradowania w stroju adamowym, tutaj znów czeka nas to samo. Zabrano nam dosłownie wszystko, nawet medalika na szyi nie pozwolił mi esesman zatrzymać. Od tamtej pory nabrałem wielkiego nabożeństwa do dziesiątej stacji Drogi Krzyżowej, do ubóstwa i nagości Jezusowej. Ten to rozumie, kto przeszedł odarty ze wszystkiego i nagi(…). Nago idziemy długim rzędem do stolików, gdzie nas rejestrują i dają nam numery. Otrzymałem numer 1006.(…) Potem dano każdemu z nas ubranie – tzw. pasiaki, skarpetki, buty (…). Na spodniach na trójkącie czarna krecha oznaczająca Pfaffe – ksiądz.(…) 23 czerwca 1940 r., pierwsza niedziela w obozie oświęcimskim. Praca jak w dzień powszedni. W dodatku leje deszcz, przemokliśmy do nitki; narzędzia mokre, kamienie mokre, na rękach porobiły się nam rany, wciska się w nie błoto i brud”. Skierowany do karnej kampanii, ciągnął z żydami i kapłanami ogromny walec do ubijania obozowych alejek, pracował przy taczkach, przy budowie kuchni, w betoniarni. Kilkakrotnie dotkliwie pobity chorował, ale wiara w Boga pozwoliła mu na przetrwanie obozowego piekła; „Jedno wiem, że wiara w Boga i w ostateczną Bożą sprawiedliwość odpowiada mi, krzepi mnie i nadaje sens mojej udręce, mojemu cierpieniu oraz broni mnie przed rozpaczą. Wiem, dlaczego nie odbieram sobie życia. Jak nigdy przedtem otwierają mi się teraz oczy na wiele rzeczy. W niedoli posiada człowiek jakiś dar głębszego przenikania rzeczywistości, zwłaszcza tej duchowej, o której czytamy w Ewangelii”.
KZ Dachau
nr 22187 W grudniu 1940 r. ks. Adam Kozłowiecki został wywieziony do założonego 22 marca 1933 r. niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau. Był to także centralny, w okupowanej Europie ośrodek eksterminacji duchowieństwa, ze szczególnym okrucieństwem duchowieństwa polskiego. Praca była zasadniczym elementem życia obozowego i od początku czyniła z więźniów niewolników Trzeciej Rzeszy. W Dachau jak i w innych hitlerowskich obozach, z jednej strony stanowiła środek wyniszczenia więźniów, z drugiej zaś miała zwiększyć zyski SS i potencjał wojenny Niemiec. Na skutek starań Watykanu Adolf Hitler zgodził się na umieszczenie wszystkich kapłanów katolickich w tym niemieckim obozie koncentracyjnym. W obozie tym uwięziono 2720 księży katolickich, wśród nich najwięcej Polaków-1777, z czego 868 zmarło z głodu i wycieńczenia. W Dachau, jak w Auschwitz brama z napisem „Arbeit macht frei”. Proces rejestracji podobny. Otrzymał numer obozowy 22187. Skierowano go do bloku księży numer 30, izba 4. Pierwsze dni w Dachau: „Wczoraj i dzisiaj cały dzień pracowaliśmy przy śniegu, jak zresztą większość księży. Nieznośne są tu porządki z oczyszczaniem izb i bloków. Szczotka do zębów musi być zawsze czyściutka, jakby dopiero co była kupiona; pomiędzy włosiem nie może pozostać żaden osad po proszku czy paście do zębów. Menażki i kubki muszą tak się świecić, jakby były ze srebra, a nie z lichego aluminium. Poleruje się je igłami, wełną stalową, watą i papierem(…). Ileż znałem takich, co za odrobinę proszku w szafce, za krople „kawy” w kubku…otrzymali „mordobicie” ze strony blokowego, karę „słupka” lub noszenie kotłów z jedzeniem.(…) Wstajemy o godz. 5.30 i zaraz wypędzają nas po kotły z kawą. Do kuchni mamy jakieś 500 m, a kotły są bardzo ciężkie i co kilka kroków trzeba odpoczywać i zmieniać rękę. Po przyniesieniu kotłów trzeba zaraz wyczyścić buty, posłać łóżko i godz.. 6.15 być już na dworze.” W marcu 1941 r. został przeniesiony do pracy na plantacjach. Były to ogromne pola, uprawiano tam zioła i kwiaty. Na plantacjach z wycieńczenia i zimna zmarło najwięcej polskich księży. „Cały dzień pracowałem na plantażach. Nie byłaby to najgorsza praca, gdyby nie przejmujące zimno. W rękawiczkach pracować nie wolno. Deszcz ze śniegiem padał cały czas, człowiek zmarzł i przemókł do skóry. Prędzej czy później każdy zapadnie na płuca.” W 1942 r. Kozłowiecki dostał się do pracy w stolarni – do pracy „pod dachem”. Praktykę stolarską zdobył w stolarni w Auschwitz, gdzie rzemiosła tego uczył go Bronisław Czech z Zakopanego – słynny polski narciarz-olimpijczyk, także więzień obozu. Tak o Nim pisał Bp Franciszek Korszyński, nr obozowy 22546; „Ks. Kozłowiecki Adam(…) w najcięższych chwilach zachowywał pogodę ducha, bo w wierze i modlitwie czerpał męstwo nadprzyrodzone.” Był taki krótki czas, gdy od styczna 1941 r.- po wstawiennictwie Stolicy Apostolskiej – kapłani polscy korzystali ze wspólnej kaplicy otwartej w bloku 26. Mieli możliwość uczestniczenia we Mszy św. i innych nabożeństwach. Dla ks. Kozłowieckiego możliwość uczestniczenia we Mszy św. była niezwykłym przeżyciem: „Dziś po raz pierwszy w dziejach obozu w Dachau złożono Bogu najświętszą i najmilszą Mu Ofiarę. W tym miejscu nasiąkniętym krwią pomordowanych! W tym przybytku bluźnierstwa, przekleństwa i nienawiści! Trudno mi zapanować nad sobą; z największym wysiłkiem tłumię cisnące się do oczu łzy; czuję, że dzieje się rzecz wielka, której nie pojmują! Cud Wszechmogącego, triumf potęgi Bożej nad księciem ciemności i jego sługami(…) Wielu w kaplicy płacze. Każdy z nas ma na ręce cząsteczkę hostii, którą kapłan odprawiający Mszę św. konsekruje.” Niestety, we wrzeniu 1941 r. przywileje zniesiono a kilka dni później wszystkich księży „zapędzono” do pracy. W Dachau nie było zwierząt pociągowych, zastępowali je kapłani. Zaprzęgano ich, podobnie jak w Auschwitz, do pługa przy usuwaniu śniegu z obozu, do wozów, do bron i pługa przy uprawie roli, do wału ugniatającego szosę. Szczuci psami i bici przez kapo, wykonywali niewolniczą prace.
W Noc Muzeów 19 maja 2018 r. w Naczelnym Sądzie Administracyjnym będzie można obejrzeć pięknie przygotowaną wystawę „Kardynał Adam Kozłowiecki – serce bez granic” (ta sama, która była w Watykanie). Zapraszam.