Pootwierajcie okna więziennej baraki …
Niech pierwsza gwiazda, która na niebie zaświeci,
Rozjaśni mroczną szarość, żeby nikt nie płakał.
-Przecież dla nas, więźniów rodzi się Bóg-Dziecię (…).
G. Przeczek „Wigilia w barace”
„Strzępy” wspomnień z Dachau i Mauthausen – Gusen.
„[W KL Dachau] kolędy śpiewaliśmy w każde święta Bożego Narodzenia, nawet w czasach największego ucisku i prześladowania. Jakoś zawsze umieliśmy znaleźć odpowiednią chwilę, aby pokrzepić się tymi pieniami” – wspominał ks. Franciszek Korszyński w Jasne promienie w Dachau.
Niemiecki okupant w latach 1939-1945 wyrwał ich z domów rodzinnych, parafii i zamknął w niemieckich więzieniach, obozach pracy niewolniczej, obozach koncentracyjnych, zagłady. Po przekroczeniu bramy obozowej ich dotychczasowy świat, z jego ideałami i wartościami rozpadał się, stawał się nierealny, powracał jedynie w marzeniach sennych. Wszystko, co przypominało choć w minimalnym stopniu, inne, przedobozowe życie, co przywracało jego dawną strukturę i pozwalało choćby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości stwarzało ubranemu w obozowy pasiak więźniowi szanse przetrwania, pozwalało zachować człowieczeństwo, ocalić godność. Mimo nieludzkiego traktowania, drastycznych kar, niekiedy utraty życia, świętując narodziny Chrystusa „numer” jednocześnie stawał się na powrót człowiekiem, ratował się przed upodleniem. Niemcy, zdając sobie z tego sprawę, na wszelkie sposoby usiłowali zakłócić duchowy nastrój Bożego Narodzenia.
Niemieckiego okrucieństwa w KL Dachau (od grudnia 1940 r., decyzją Adolfa Hitlera, niemiecki obóz koncentracyjny Dachau stał się centralnym miejscem eksterminacji polskiego duchowieństwa) polscy księża doświadczyli już w Wigilię Bożego Narodzenia 24 grudnia 1940 r., gdy zostali skierowani do pracy przy usuwaniu z terenu obozu śniegu, który przez cały dzień, wynosili w dłoniach do biegnącej wzdłuż obozu rzeki Amper. Jezuita Adam Kozłowiecki, numer obozowy 22187, późniejszy kardynał Zambii, w wydanym po wojnie pamiętniku pt. Ucisk i strapienie tak wspomina swoją pierwszą Wigilię 1940 r. w Dachau: „Po powrocie na blok, zasiedliśmy do Wigilii w bardzo rzewnym nastroju. Półgłosem śpiewaliśmy W żłobie leży…, potem ks. Putz złożył życzenia izbowemu i nam wszystkim. Na Wigilię mieliśmy po 2 lub 3 ziemniaki, ćwiartkę czarnego chleba tj. około 330 gramów (na kolację i śniadanie) oraz 25 gramów margaryny”.
Podobne wspomnienia z Dachau ks. Antoniego Latochy: „Tymczasem nadeszły święta Bożego Narodzenia 1940 r.. W Wigilię pozwolono nam przebywać na bloku do godz. 23.00. Siedziałem wówczas skulony pod piecem z ks. Edwardem Jęczkowskim i pocieszaliśmy się wzajemnie. Ks. Jęczkowski przyniósł ze swojej szafki kawałek czarnego suchego chleba i powiada <>. Pasterki nie mieliśmy, a kolędy śpiewano półgłosem, żeby nie drażnić ss-manów. Na placu apelowym ustawiono olbrzymią choinkę oświetloną lampkami elektrycznymi. Pod nią zamiast podarków, jak to bywało w domu, stali Häftlindzy (więźniowie) odbywający różne kary. W ten sposób spędziłem wieczór wigilijny 1940 r.”. W liście z 6 grudnia 1942 r. Teodor Musioł, więzień KL Dachau, do swoich Rodziców pisał: „[…] Stoimy znowu przed świętami Bożego Narodzenia, których nie będziemy, niestety obchodzić przy jednym stole. Boże Narodzenie jest świętem miłości, przywiązania. Daje ono nowe życie, które nie umiera ale krąży. Kiedy w cichej godzinie wigilijnego wieczoru myślę o was, o rodzinie, o Tobie moja kochana Matko, o Ojcu, o całym moim rodzeństwie, ogarnia mnie tęsknota […]’’. Z listu z 1 stycznia 1943 r.: „Święta Bożego Narodzenia… Punktualnie o godzinie siódmej […] zasiedliśmy do stołu wigilijnego w kółku najbliższych moich kolegów dzieląc się opłatkiem […] z paczek”. ,,Ci, którzy nie mieli opłatka nawet wigilijnego opłatka, kroili chleb w cienkie plasterki i niby opłatkiem wzajemnie składali sobie życzenia” (W. J. Wysocki, Bóg na nieludzkiej ziemi).
Chociaż w 1944 r. zaostrzono w Dachau postępowanie w stosunku do więźniów, w Wigilię Bożego Narodzenia 1944 r. księża polscy potajemnie wystawili widowisko teatralne Szopka w Dachau. Kukiełki do tego widowiska wyrzeźbił w drzewie ks. Henryk Malak. Akompaniował na skrzypcach prof. Mieczysław Kulawik. Libretto napisał ks. Aleksander Szymkiewicz i ks. Czesław Dukiel. Inicjatorem przedstawienia był ks. Mieczysław Januszczak. W tym okrutnym miejscu to przedstawienie dawało więźniom pociechę duchową. W 1949 r. w „Radio Paris” Szopkę w Dachau wykonał kwartet młodych górników z polskiej parafii w Sallaumines, a w 1950 r. w „Radio Vaticano”. W 1974 r. Orkiestra Kameralna i chór męski pod dyrekcją Romualda Miazgi nagrała na płytę winylową całe przedstawienie Wzruszający tekst i oprawa muzyczna oparty jest na góralskich pastorałkach. Jakże wzruszające słowa, ile prawdy o życiu obozowym, ile tęsknoty chociażby w tym krótkim fragmencie z Szopki w Dachau:
Tyś biedniutki Jezuniu, Jezuniu i ja biedny także.
Tyś zamieszkał w Betlejem w Betlejem, a ja w Dachau w lagrze (…).
I stajenkę Dziecino masz lichutką taką.
Jak ta izba z Häftlinga, Häftlinga w drewnianym baraku.
Byś nie umarł Chudziaczku, Chudziaczku na świecie z głodówki
Przyjmij ode mnie menażkę, menażkę z dolewką knorówki.
(…)
Dam też bon na sto marek, sto marek Maluśkiej Dziecinie
To sprzedadzą Jej za to guziczek w kantynie.
Oj biednuchnyś Jezuniu, Jezuniu i ja biedny także.
Tobie źle jest w Betlejem, Betlejem a mnie jest źle w lagrze.
Lecz złe czasy przeminą, przeminą, nie płacz, otrzyj łezki
Ja powrócę do Polski, do Polski, a Ty w kraj niebieski
Oryginał tekstu Szopki w Dachau w obozie przechował i po wyzwoleniu z obozu wywiózł ks. Mieczysław Januszczak – przechowywał do końca życia „jak relikwie”.
W wieczór wigilijny 1943 r. na placu apelowym Gusen (największa filia macierzystego niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen, obozu od 1940 r. przeznaczonego do eksterminacji polskiej inteligencji w pobliskich kamieniołomach), polski więzień Mirosław Szopiński, ze swoim chórem obozowym utworzonym w Gusen (około 200 osób), za zgodą i w obecności esesmanów (ciekawa była zapowiedź raportfűhrera Helmuta Klugego: „Wy, padlino chodząca, wy psy od Boga przeklęte – poznajcie wspaniałomyślność niemiecką’’). brakuje określenia, co Szopiński z chórem zrobił
Po wykonaniu kolęd niemieckich, jugosłowiańskich, czeskich i polskich, odśpiewali zakazaną w polskich kościołach po 1939 r. polską pieśń Podnieś rączkę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą…. Wynędzniała rzesza więźniów różnych narodowości była wzruszona. Pojawiły się łzy, ludzie składali sobie życzenia świąteczne, by następne Boże Narodzenie mogli już spędzić na wolności” nie wiadomo, gdzie się zaczyna cytat – ze wspomnień więźnia ks. Władysława Sarnika. Mieczysław Szopiński w Gusen swoją postawą dawał więźniom nadzieję przetrwania. Ćwiczyli w baraku, tzw. trupiarni. Potem śpiewali dla chorych, umierających w obozowym szpitalu. Śpiewali skomponowaną przez niego pieśń Sen więźnia – przypomnienie domu rodzinnego, matki, polskich pól, lasów. „Chór w Gusen! – diabeł by się uśmiał. Tu, gdzie ludzi topiono w gnojówkach, gdzie mary ludzkie przewracały się przy pracy z wycieńczenia i głodu, tu w Gusen, myśleć o chórze” – wspominał Włodzimierz Wnuk, więzień. O dziwo, pieśń miała także żywy oddźwięk wśród Niemców. Wielu z nich od wielu lat przebywało w obozach, a każdy miał przecież matkę, dom rodzinny.
W obozie Ravensbrück, by uczcić święto Bożego Narodzenia, polska więźniarka Zofia Pociłowska, w piekle obozowej egzystencji, napisała potajemnie sztukę Noc wigilijna. W utworze, w warunkach największego zniewolenia i poniżenia, starała się pokazać wielkość człowieka. Jej koleżanki, współwięźniarki w obozie, utwór odczytały z podziałem na role w wigilijny wieczór 1942 r. Tekst zachował się, został odnaleziony w 2005 r. po śmierci jednej z więźniarek:
Noc Wigilijna
Pachnie siano i świętość żłobka małej Dzieciny.
…Usnęło Boże Dziecię i na ludzi senność spłynęła
(Anioł śpiewa Lulaj że Jezuniu):
„Choinka złotem świeci – cud jasny się wyśnił,
(…)
A wśród śnieżnej zamieci
Melodie płyną kolorowe.
Chór kolęd jak świetliste gejzery wybucha.
(…) Ręce łamią opłatek i oczy błogosławią,
Żebyś rósł duży synu, byś dobrej służył sprawie.
Niech z wigilijnej świętej nocy
Spłynie na Ciebie łaska
Prawdziwej , czystej miłości(…)
Pokój pachnie lasem, zielenią, świeżą żywicą(…).
Cienie dziecięcych wspomnień snują się dokoła(…).”
Jest też coś bardzo charakterystycznego w tej sztuce, to odwołanie do chrześcijańskich korzeni. Nie przez przypadek to właśnie Noc Wigilijna Bożego Narodzenia przynosi nadzieję dla doświadczonych nieludzkim traktowaniem więźniów obozów – Polaków. Te słowa nadziei, pokładane w przychodzącym na świat Dzieciątku Jezus, były niezwykle ważne dla uwięzionych polskich więźniów.
Wszystko to, co przypominało choć w minimalnym stopniu życie inne, nieobozowe, pozwalało więźniowi choćby na chwilę oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości, a tym samym być sobą, a nie więźniem, skazańcem. Był to krok do zdobycia wewnętrznej wolności.
W Wigilijny Wieczór Bożego Narodzenia 2019 r., podczas składania życzeń i dzielenia się opłatkiem, przez moment pomyślmy o Polakach, więźniach niemieckich nazistowskich obozów, którzy podczas niemieckiej okupacji 1939-1945, nawet w tak ekstremalnych warunkach nie zatracili człowieczeństwa, pozostali Niezłomni.
1 Komentarz
Ewa
Wigilię Bożego Narodzenia 1944 r., wraz z innymi polskimi księżmi w Dachau, z pewnością obchodził ks. Henryk Denis, który trafił do tego obozu w 1942 roku. W tym nieludzkim miejscu to przedstawienie dało Księdzu jak i wielu innym więźniom ogromną radość duchową, chociaż serce kapłana przepełnione było bólem i ciało miał obolałe od medycznych doświadczeń, jakie w roku 1944 przechodził w tym obozie. Czy ktoś wspominał księdza Henryka Denisa – kapelana 37 Łęczyckiego Pułku Piechoty, który przed wrześniową kampanią 1939 roku pracował w parafii p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu?