Kolejna rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau, który dla polskiego duchowieństwa stał się obozem zagłady, skłania do ponownego spojrzenia na to miejsce przerażającego aktu ludobójstwa, jak i do refleksji nad głębszymi przyczynami tej zbrodni, a także, by nigdy więcej to się nie zdarzyło. W KL Dachau wszyscy zniewoleni wierzyli, że przyjdzie chwila wyzwolenia i wolności. Ta wiara utrzymywała przy życiu. Nie widzieli jednak kiedy to nastąpi. I nadeszła w niedzielę 29 kwietnia 1945 r., gdy do obozu dotarł niewielki oddział żołnierzy amerykańskich 7 Armii Generała Pattona, o godz. 17.25 byli wolni. Wyzwolenia doczekało około 10.000. polskich więźniów świeckich z około 48.00 uwięzionych, w tym 809 polskich księży – zginęło 868 z 1778. Wyzwolenie KL Dachau ci księża którzy przeżyli, uznali za fakt nadzwyczajny, wręcz cudowny, zarówno w wymiarze jednostkowym jak i społecznym. Cud wyzwolenia zgodnie przypisali wstawiennictwu św. Józefa. Polscy kapłani 22 kwietnia 1945 roku podczas Mszy św. w kaplicy księży niemieckich w bloku 26, złożyli Akt oddania w opiekę św. Józefa Kaliskiego. Była to modlitwa o ocalenie. Ślubowali– pielgrzymowanie każdego roku w rocznicę wyzwolenia do jego sanktuarium w Kaliszu w podzięce za wybawienie.:„ (…). W dowód wdzięczności za nasze ocalenie przyczynić się, w miarę możliwości, do powstania Dzieła Miłosierdzia pod Twoim wezwaniem. Święty Józefie, oręduj za nami przed tronem Najwyższego Boga, ażeby te porywy serc naszych przyczyniły się do naszego dobra, do pomyślności Ojczyzny, do rozwoju Kościoła i większej chwały Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen”. 33.000. ludzi uwięzionych za drutami obozowymi zostało uratowanych. Tylko nieliczni więźniowie wiedzieli, że 14 kwietnia 1945 r. Heinrich Himmler wydał rozkaz zniszczenia obozu Buchenwald i Dachau: Kein Häftling darf lebendig in die Hände des Feindes kommen – [żaden więzień nie może dostać się żywy w ręce nieprzyjaciela] Na zniszczenie obozu Dachau wyznaczono godzinę 21.00, w niedzielę, 29 kwietnia 1945 r. Więźniowie mieli być wymordowani, a obóz spalony – by nie było świadków tego, co się tam działo. Amerykanie byli przerażeni tym, co zastali w Dachau. Przed krematorium piętrzyły się stosy trupów. W przepełnionych blokach żywi spali obok umierających. W błocie przed blokami leżeli ludzie dający słabe oznaki życia. Światło i woda były wyłączone, magazyny żywności opróżnione. Nie wszyscy Niemcy zdążyli zbiec przed wkroczeniem wojsk amerykańskich. Część esesmanów próbowała ukryć się w obozowych ubraniach między więźniami. Przy pomocy więźniów wyłapano ich. Jezuita – późniejszy kardynał Zambii – ks. Adam Kozłowiecki, pisał we wspomnieniach: „Niektórzy więźniowie rzucali się na wieże do rozbrajania poddających się i niestawiających oporu esesmanów. Opowiadał mi Nowicki, który obserwował te sceny, że bito, kopano i szarpano stojących z podniesionymi rękami esesmanów. Stanowczo jestem przeciwny takiemu traktowaniu. Z radością stwierdzam, że takie uczucia podzielają prawie wszyscy. Bicie i szarpanie bezbronnego, choćby to był bandyta, nie jest żadnym objawem męskości. Żądamy sprawiedliwości, a nie bestialskiej zemsty”. Wieczorem, w dniu wyzwolenia 10 000 Polaków uczestniczyło w odprawianej w kaplicy bloku 26 Mszy św. Dnia 3 maja 1945 r. na placu apelowym, tym samym na którym tylu Polaków i polskich kapłanów poniosło śmierć męczeńską odbyły się, przygotowane przez Polaków uroczystości dziękczynne. Na placu apelowym ustawiono wielki sześciometrowy krzyż. Został on wykonany przez komando budowlanych i przez nie podniesiony. Pozostanie dla mnie na zawsze tajemnicą, skąd ci wygłodniali ludzie wzięli te siły. Krzyż stał pomiędzy siedmioma masztami z flagami narodowymi. Na szczytach masztów orły i daty 1939, 1940, 1941, 1942, 1943, 1944, 1945. Pod krzyżem ołtarz. Na ołtarzu ustawiono namalowany przez księdza Władysława Sarnika obraz Matki Boskiej Królowej Polski [kopia obrazu jasnogórskiego]. Po uroczystościach obraz umieszczono na szczycie polskiego bloku i tam odprawiano nabożeństwa majowe. Rozpoczęła się dziękczynna Msza św. Jej celebransem był najstarszy wiekiem i stażem obozowym ks. Stanisław Werenik. Gdy donośnym głosem zaintonował Chwała na Wysokości Bogu, Polacy odpowiedzieli A na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Krzyż stał jeszcze do lat sześćdziesiątych, a przy nim zawsze stały świeże kwiaty. Wieczorem 4 maja 1945 r. na placu przed ołtarzem polowym odprawiono Mszę św. żałobną za zmarłych w obozie więźniów. Ciała 7500 zmarłych, których Niemcy nie zdążyli spalić w obozowym krematorium, niemieccy chłopi przewozili przez ulice miasteczka Dachau na pobliski cmentarz Leitenberg (został uporządkowany dopiero w 1972 r. Na cmentarzu Waldfriedhof spoczywa 5000 zamordowanych w KL Dachau. Należy przypomnieć także mało znane Polakom inne miejsce pochówku zmarłych w KL Dachau, także polskich księży. Na starym monachijskim cmentarzu Friedhof am Perlacher Forst przy Stadelheimer Strasse 24 w części nekropolii zwanej „Gajem Pamięci Obozu Koncentracyjnego” pod 44 bezimiennymi płytami, w urnach spoczywają prochy 4092 zamordowanych więźniów w Dachau, spalonych w przykościelnym krematorium Ostfriedhof Martin Platz przy St. Martin Strasse 41. Urny oznaczone są numerem obozowym więźnia, a w kancelarii cmentarza znajduje się imienna lista skremowanych więźniów. Wśród nich spoczywają prochy Polaków zamordowanych w KL Dachau od maja do listopada 1942 r. W maju 2010 r. osobiście dotarłam do tego niezwykłego, zapomnianego. Fakt eksterminacji księży polskich w Dachau podkreślił kardynał August Hlond w liście z 10 czerwca 1945 r. przesłanym z Rzymu na ręce wyzwolonych księży: „Z jakim wzruszeniem przeglądam wasze spisy, oczywiście najprzód wykazy moich księży wielkopolskich. A więc archidiecezja gnieźnieńska, jakże skatowana, niemal wytępiona. Ile mąk, ile udręki i krwi. Zaledwie 63 żyjących. (…) Potem archidiecezja poznańska rozgromiona i wyniszczona. Tylko 129 przetrwało katusze, głód i choroby. Ale przy końcowym rachunku silny skurcz serca, że Was przecież tak niewielu, bo niespełna 200, a wywieziono Was co najmniej 600. (…) Zdziesiątkowana została diecezja chełmińska. Także płocka, włocławska, łódzka postradały setki kapłanów (…). Trzeba nam będzie pracować za siebie i za umarłych”. „Całym sercem oddany w Chrystusie August Kard. Hlond.” Ze względu na szalejącą wśród wyzwolonych więźniów pandemię tyfusu, kilka dni po wyzwoleniu Amerykanie zarządzili miesięczną kwarantannę, a obóz zamknięto. Po zakończeniu kwarantanny Polaków umieszczono w Freimannie, w opuszczonych poniemieckich koszarach SS. Freimann mogło pomieścić około pięciu tysięcy ludzi. Pierwsi Polacy – około tysiąca osób – przybyli tutaj 29 maja 1945 r. Nie byli zachwyceni nowym miejscem pobytu, zniszczonym częściowo podczas bombardowań i częściowo zamieszkałym już przez Rosjan, byłych więźniów Dachau. W dniu 30 maja 1945 r. przybyła do Freimann pierwsza grupa 122 polskich duchownych. Kolejnych 5.000 Polaków z byłego obozu i okolic Dachau (polskich robotników przymusowych) przewieziono pod koniec czerwca, w tym około 500 księży polskich. Na terenie Freimann księża otworzyli kaplice, chrzczono dzieci, udzielano ślubów. Przy pomocy księży zorganizowano życie kulturalne, wznowiono wydawanie polskiej prasy, m.in. ilustrowany tygodnik „Polska Chrystusowa”. Młodzież zdobywała wykształcenie ogólne i zawodowe. Wkrótce część księży udała się do innych polskich ośrodków, tak zwanych obozów dipisi – czyli bezpaństwowców, jakimi byli po zakończeniu działań wojennych wyzwoleni więźniowie obozów koncentracyjnych i robotnicy przymusowi. Po 1945 r. na terenie Niemiec przebywało około dwóch milionów Polaków. Polscy Księża, byli więźniowie obozów koncentracyjnych, przez pewien czas pracowali jako duszpasterze dla Polaków w Niemczech, Francji czy Kanadzie. Większość księży powróciła do Polski, chociaż przestrzegano ich „że tam terror komunistyczny”. Po powrocie do Polski w 1946 r., doświadczony wojną i pobytem w niemieckim obozie koncentracyjnym ks. Ludwik Bujacz, kapłan diecezji łódzkiej przekazał przesłanie do rodaków, jakże aktualne dzisiaj: „(…) Polacy powinni sobie uświadomić, że muszą stworzyć silną jedność, zgodę i harmonię, a wtedy będą silni i zdolni zawsze przeciwstawić się zakusom wroga. Siły swoje należy poświęcić do budowy silnego państwa. Trzeba szukać nie tylko dobra osobistego, ale i dobra całego narodu, bo tylko wtedy będziemy zdolni do samodzielnego istnienia i tworzenia dobrobytu materialnego i duchowego, na których oprze się bogactwo i potęga naszej Ojczyzny. (…) Polska nie jest własnością żadnego z nas, należy ona do wszystkich pokoleń polskich, które żyły, budowały i broniły naszą Ojczyznę. Należy ona do pokolenia obecnego i będzie należeć do przyszłych pokoleń, jakie żyć będą na naszej prastarej ziemi” Pamiętajmy, że w niemieckich obozach koncentracyjnych, które odczłowieczały, degradowały, poniżały, polscy kapłani zachowali ludzką godność i chrześcijański etos. Zapominając o własnej nędzy, służyli innym. Wiedzieli, że na ich Świadectwo czekali wszyscy współwięźniowie, brutalni prześladowcy, sam Bóg. Wiedzieli, że dawać świadectwo to ich powołanie, niezależnie od warunków i miejsca. Mieli poczucie misji wynikającej z ich powołania i stali się świadkami (od łac. martyr – świadek).
