W 1993 roku przeniosłam się z rodzicami z Woli na Pragę Północ. ,,To nie powinno było się zdarzyć’’ – mówiła moja mama. Przeprowadzka z zielonej Woli na ,,ciemną stronę Warszawy’’ była dla niej przewróceniem świata do góry nogami. Z mojej dziecięcej perspektywy zmiana miejsca zamieszkania była przygodą. W nowym przedszkolu na Strzeleckiej nie praktykowano nielubianej drzemki poobiedniej, co bardzo mnie cieszyło, a panie z przedszkola były sympatyczne.
Na początku lat 90. Stalowa była słabo oświetlona, wybrukowana kocimi łbami, tylko miejscowi lub odważni wychodzili po zmroku. Poczta znajdowała się w pomieszczeniu dzisiejszej sali bankietowej Baru na Stalowej, który do dziś stanowi dla mnie stały punkt na mojej mapie Pragi – od lat powtarzam, że najlepsze naleśniki (jabłko-ser, ser-wiśnia) i zupy serwują na Stalowej, a krem sułtański to hit! Na pocztę chodziło się wówczas zadzwonić do bliskich. Jeszcze długo po przeprowadzce czekaliśmy na instalację telefonu stacjonarnego w mieszkaniu, co po tamtej stronie Warszawy było już standardem. Nie rozumiałam dlaczego muszę korzystać ze skrzynki telefonicznej na ulicy, aby porozmawiać z babcią.
Rok później byłam już w podstawówce nr 127, której gmach mieścił w tym czasie uczniów klas 1-3 oraz licealistów. Dochodziło do komicznych sytuacji. Wejścia do podziemnego sklepiku typu piekiełko strzegł jeden z licealistów, od którego zależało czy wejdziemy do sklepiku czy nie.
Szkoła imienia Sienkiewicza wydała nam zielone dzienniczki z wizerunkiem noblisty i dbała o coroczną organizację konkursu z wiedzy o życiu i twórczości autora Trylogii.
Szkoła to przede wszystkim nowe znajomości, a co za tym idzie – odwiedziny w domach. Wrażenie robiły na mnie wysokie na 3 metry mieszkania w przedwojennych kamienicach, a zamieszkanie w „starej kamienicy” jest do dziś moim niezrealizowanym marzeniem. W tym czasie odwiedzałam koleżankę mieszkającą przy Strzeleckiej. Dobrze zapamiętałam pierwszą wizytę w jej mieszkaniu. Składało się ono z jednego pokoju, w którym mieszkała 4 osobowa rodzina, a ubikacja znajdowała się na klatce schodowej. Sytuacja mieszkaniowa mojej koleżanki poprawiła się, natomiast problemy lokalowe niektórych mieszkańców Pragi nadal stanowią niechlubną wizytówkę dzielnicy.
Pamiętam, że największą radość sprawiało mi wjeżdżanie rowerem w śmietnik i gra w króla skoczka. Na żółtych wrotkach jeździłam bez wytchnienia, rolki były wówczas w sferze marzeń. Trzepak, najlepiej o cienkim drążku, był najlepszym miejscem zabawy dla dzieci z okolicznych podwórek. Podwórka przy Stalowej 8, 6 oraz 2/4 stanowiły wspólną przestrzeń wygłupów. Dziś te podwórka są od siebie odgrodzone, a dzieci sporadycznie wychodzą na swoje okrojone podwórka.
O tym skąd się biorą dzieci dowiedziałam się z książki, którą znalazłam w bibliotece przy Strzeleckiej 8, w kamienicy, której podziemia służyły dawniej za katownię NKWD. Biblioteka mieściła się na lewo od odrapanej bramy, w ciemnym podwórku o drewnianych schodkach. Pokonanie takiej trasy było wtedy tak samo ekscytujące, jak ryciny w książce, której zdobycie było celem mojej wyprawy.
Pierwszego papierosa wypaliłam na Szmulkach. Przejście kolejowe na Szwedzkiej było wtedy dla mnie jak przekroczenie Rubikonu, dzieliło znany mi świat od Szmulek – nieodkrytej krainy o dziwnie brzmiącej nazwie. A moją przewodniczką po Szmulkach została starsza koleżanka z gimnazjum nr 30 przy Szanajcy – „Muzykalna Jola”, która otworzyła mi okno na dorosłość, przez które puściłam tego dnia pierwszego dymka.
Anna Pajmel
na Pradze od 1993 r.. Lubię Pragę za jej klimat i świetną gastronomię. Cieszy mnie, że Praga wzbudza dziś zainteresowanie i pozytywne emocje. Interesuje się historią kamienic praskich. W 2017 r. wzięłam udział w obozie wolontariackim na rzecz zdigitalizowania detalu architektonicznego praskich kamienic zorganizowanym przez Fundacje Hereditas. Efektem prac jest broszura oraz internetowa baza detalu architektonicznego warszawskiej Pragi; do znalezienia pod linkiem http://www.zabytek.co/detal/.
Swój praski świat opisuję na blogu: https://praskiwymiar.blogspot.com/ .