Dąbrowszczacy – żołnierze niesłusznej sprawy. Zbrodnie na jeńcach, eksterminacja duchownych, rozstrzeliwania nauczycieli, prawników, urzędników państwowych i innych. Nic dziwnego, że w Peerelu uważano ich za najlepszy materiał na oficerów bezpieki. Polacy, którzy znaleźli się w Hiszpanii, utworzyli własny batalion nadając mu imię Jarosława Dąbrowskiego, bohatera Komuny Paryskiej. Z czasem batalion przekształcił się w XIII Brygadę Międzynarodową im. J. Dąbrowskiego. To właśnie od ich patrona zwykło się mówić na polskich ochotników Dąbrowszczacy. Warto zaznaczyć, że Polacy walczyli także w innych brygadach, np. niemieckiej brygadzie im. Thälmanna, a także w oddziałach poza Brygadami, w milicjach anarchosyndykalistycznych oraz w POUM (socjaliści anty-stalinowscy). Przez całą wojnę domową, w latach 1936-1939 przez Brygady przewinęło się ich łącznie około 5 tys., co sprawa, że zaraz po Francuzach stanowili najliczniejszą grupę interbrygadzistów. Dąbrowszczacy to potoczne określenie obywateli II Rzeczpospolitej, walczących jako komunistyczni płatni najemnicy w hiszpańskiej wojnie domowej. W okresie PRL słudzy sowieckiego imperium byli czczeni niczym bohaterowie, a wielu z nich zajmowało ważne stanowiska w aparacie terroru. Większość ochotników identyfikowała się bardziej z komunizmem, niż z Polską. Bardziej walczyli za komunizm, niż przeciw „faszyzmowi”. Dąbrowszczacy nie nosili polskich oznak, godła itp. Sztandar był czerwony z radzieckim sierpem i młotem. Obowiązywały ich sowieckie zwroty wojskowe: „towarzyszu komisarzu”, „towarzyszu majorze”. Nie walczyli oni tam za sprawę Polski. Niesłuszne jest twierdzenie, że walczyli wcześniej przeciwko hitlerowcom, niż żołnierze września 1939 roku. Jeśli tak, to trzeba też uznać, że byli sprzymierzeńcem armii, która również nas napadła tamtego roku – walczyli bowiem często pod dowództwem sowietów. Można stwierdzić, że przynajmniej kadrę dowódczą i komisarzy politycznych z wojny hiszpańskiej należy nazwać zdrajcami, wykonawcami woli Kraju Rad, często również mordercami współtowarzyszy broni. Naturalnie PRL zapłaciło hojnie tym sprzedawczykom, obdarowując stanowiskami w rządzie, wojsku, milicji, administracji – gdzie dalej wypełniali swoje komunistyczne obowiązki zwalczając ruch narodowy, niepodległościowy i antysowiecki. Ale to oni nadal noszą ordery z orłem białym zamiast z sierpem i młotem, czy rewolucyjną gwiazdą. Dąbrowszczacy: Bolesław Mołojec, Grzegorz Korczyński, Jakub Aleksandrowicz, Antoni Grabowski należeli do czołowych organizatorów Gwardii Ludowej, zbrojnego ramienia PPR działającej w interesie Moskwy oraz na szkodę Polski i bardziej przypominającej grupę przestępczą niż organizację typowo polityczną. Na Lubelszczyźnie działania GL zainicjowali latem 1942 r. dwaj byli dąbrowszczacy, Stefan Kilanowicz vel Grzegorz Korczyński „Grzegorz” oraz brat Bolesława Mołojca, Zygmunt ps. Anton, atakiem na polski majątek ziemski pod Gościeradowem. Dokonano tam brutalnego rabunku i zgwałcono właścicielkę. Potem Korczyński stworzył oddział, opierając się na okolicznych grupach rabunkowych. Kiedy jego ekscesy, morderstwa i grabieże wywołały sprzeciw części ludności i członków GL pochodzenia żydowskiego, Korczyński wydał rozkaz wymordowania ich, a także wszystkich ukrywających się w okolicy Żydów. Uczestnik tych wydarzeń Jan Wojtaszek opowiadał: „Z bunkrów wyszło dziewięć względnie dziesięć osób. Krótko z nimi rozmawiał „Grzegorz”, następnie polecił im rozebrać się do bielizny. (…) Do rozebranych kazał „Grzegorz” strzelać. (…) chciałbym zaznaczyć, że rozebranym kazaliśmy stawać przed wejściem do bunkru tak, że po strzale ciała wpadały do środka, tam też je zostawiliśmy, nie grzebiąc ich. Garderobę zabitych z polecenia „Grzegorza” zabrał oddział. Ja wówczas dostałem płaszcz wojskowy, „Iwan” zaś otrzymał buty z cholewami”. W taki sposób GL-owcy dowodzeni przez Korczyńskiego wymordowali ponad 100 ukrywających się Żydów. Korczyński jak wielu innych dąbrowszczaków stał się po wojnie jednym z filarów komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Został szefem MO na Lubelszczyźnie, potem przeniesiono go do Gdańska. Tam zasłynął pomysłem rozprawienia się z resztkami ludności niemieckiej za pomocą pieców krematoryjnych. Latem 1945 r. powrócił na Lubelszczyznę, gdzie prowadził brutalne pacyfikacje tamtejszych wiosek. W 1946 r. „Grzegorz” został wiceministrem bezpieczeństwa publicznego, potem pełnił wiele kluczowych stanowisk partyjno-państwowych. Polityczną karierę zakończył rzezią robotników na Wybrzeżu w 1970 r. Inny dąbrowszczak Franciszek Księżarczyk kierował Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa w Krakowie, a Roman Grossem vel Orłowski utrwalał władzę ludową jako komendant wojewódzki MO w Rzeszowie. Bezpiekę organizował tam Mieczysław Broniatowski, czynny w resorcie spraw wewnętrznych do 1964 r. Juliusz Hibner stał na czele Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli polskich wojsk wewnętrznych wzorowanych na NKWD. Wacław Komar stał na czele Zarządu II Sztabu Generalnego WP, który zajmował się niszczeniem polskich środowisk politycznych na wychodźstwie. Także inni znani dąbrowszczacy byli filarami zbrodniczego systemu. Dziś obrońcy komunistycznych Brygad Międzynarodowych przedstawiają dąbrowszczaków jako ludzi godnych szacunku i niemal bohaterów.